lutego 13, 2013

Koh Lipe - rajska wyspa tajska

Koh Lipe PattayaJesteśmy w Tajlandii!!! Nic nie pisałam pierwszego dnia, bo musiałam odpocząć i ochłonąć, a poza tym mowę nam odjęło ;)

Koh Lipe - jedna z najładniejszych wysp, jakie widzieliśmy. Jeśli ktoś wyobraża sobie raj na ziemi, taki dosłownie jak z filmu, czy podrasowanego folderu reklamowego biur podróży, to tu właśnie tak jest! Rajskie plaże i to kilka do wyboru do koloru, palmy kokosowe, egzotyczna roślinność, mili i uśmiechnięci Tajowie, małe chatki bambusowe na całej wyspie zamiast wielkich hotelowych molochów.


Co więcej, nie ma tu dróg i nie je jeżdżą samochody, co najwyżej motory i skuterki. Główną „ulicą-deptakiem” jest walking street, która nawet nie jest asfaltowa. Nie ma dyskotek, czy klubów, a jedynie małe knajpki w tajskim stylu. Wszystko z drewna i bambusa. Pięknie tu! Wysepka jest maleńka, można ją obejść całą w jeden dzień, ale, po co, skoro można sobie tę przyjemność dozować.


Koh Lipe Pattaya
Pierwszego dnia poszliśmy na plażę Pattaya, na końcu której znajdują się malownicze skałki i dalej można drewnianymi mostkami dojść do prywatnej plaży Sanom. O kolorach i wrażeniach nie będę się rozpisywać, bo od tego są zdjęcia. Na Lipe są trzy plaże: południowa Pattaya, Sunrise i Sunset - jak nazwy wskazują wschodnia i zachodnia. Wszystkie przepiękne, ale nam najbardziej podobało się na zachodnim krańcu Pattaya (bialutki, drobny jak mąka piasek, skałki i widok na dziesiątki "zaparkowanych" łódek) i północnym Sunrise (widok na pobliską Koh Adang, lazurowa woda, troszkę cienia, choć tutaj jest dość silny prąd, więc należy bardzo pilnować dzieci).

Koh Lipe Sunrise Beach


Koh Lipe Sunrise Beach

Koh Lipe Sunrise Beach

Koh Lipe Sunrise Beach


Koh Lipe Sunrise Beach

Koh Lipe Sunrise Beach


Koh Lipe Sunset BeachWieczorem przeszliśmy się na sunset beach oglądać zachód słońca. Po drodze mijaliśmy dziwną, bardzo dziwną świątynię. W lesie znajduje się chatka, a właściwie duży kurnik, z wizerunkiem Buddy. Dookoła biegają kury i kaczki oraz psy, a przed wejściem leżał zdechły nietoperz. Żadnego człowieka tam nie spotkaliśmy, ale leciało jakieś nagranie, albo radio po tajsku, ogólnie dziwnie tam było.


koh lipe
Na wyspie jest bardzo dużo psów (bezpańskich?), które czasem próbują nas terroryzować. Jednak nie powinniśmy się ich bać, one próbują od nas wyciągnąć jakieś smakołyki, a czasem chcą nam tylko potowarzyszyć czy połasić się. Pomimo tego, że widzieliśmy z jakim poświęceniem i desperacją potrafią bronić swojego kawałka plaży, drogi przed innymi czworonogami, to w stosunku do nas nie były agresywne. Jak zaczynały być zbyt nachalne, wystarczyło krzyknąć, tupnąć i już szukały innego przyjaciela ;)
Ze względu na pieski należy pilnować swojego obuwia :)



Kilka przydatnych linków:
Prom na Koh Lipe z Langkawi (z tej strony korzystaliśmy, na Langkawi wypływamy z Telaga Terminal na zachodzie wyspy i rejs trwa o 30 min krócej niż z Kuah Jetty).
Na Koh Lipe dopływamy do pomostów oddalonych o kilkadziesiąt metrów od plaży Pattaya, stamtąd za dodatkowe 50 THB jesteśmy transportowani małymi łódkami na plażę w pobliże punktu imigracyjnego. Polacy obecnie nie muszą mieć wizy do Tajlandii w celu turystycznym do 30 dni (przylot samolotem) lub do 15 dni (przyjazd drogą lądową/morską).
Przykładowe hotele w różnych cenach, warto sprawdzić też na www.agoda.com lub www.booking.com


Koh Lipe

1 komentarz:

Copyright © Pacynkowe Podróże , Blogger