lutego 14, 2013

Koh Lipe - co jedliśmy, gdzie spaliśmy





Tak mogę spędzać każde walentynki co roku. Piękna plaża, ciepła lazurowa woda, 29 stopni i bezchmurne niebo. Wieczorem kolacja: zupa z zielonego curry z owocami morza i zielonymi bananami, na drugie ryż z owocami morza i kurczakiem zapiekany w ananasie i zmrożony szejk owocowy ananasowo-bananowy, a na deser ananas.




sticky mango riseŚniadania są zazwyczaj na słodko, naleśniki na milion sposobów i owocowej szejki. Koniecznie trzeba skosztować w Tajlandii mango z ryżem i mleczkiem kokosowym - najlepsze na śniadanie lub deser. Dla Maćka jak zwykle pad thai. Potem znowu plaża, woda, piasek... Wieczorami tajskie przysmaki. Pad thai na różne sposoby, ryż w różnych wariantach, owoce morza i pyszne zupy. Dla odważnych sałatka z papaji som tam, i mu manao, sałatka z wieprzowiną i limonką na ostro - nam zasmakowało.

pad thai koh lipePierwszego dnia dzięki restauracji Family prowadzonej przez Włochów poszlibyśmy spać o pustych brzuchach. Na plaży, bardzo przyjemna atmosfera, ale żeby czekać na podanie zamówienia ponad godzinę? Po 90 min. oczekiwania wstaliśmy i poszliśmy gdzie indziej.

Postanowiliśmy omijać lokale, gdzie widać europejskich właścicieli, zabiegających o klienta - byle usiadł, zamówił, a potem niech czeka. Jadaliśmy tylko u Tajów. Może nie na samej plaży, może trochę na uboczu, ale przepysznie i z uśmiechem.


koh lipe food





koh lipe food


moo manao koh lipe

















Obawialiśmy się noclegów na Lipe. Mamy chyba najtańszy bungalow z łazienką na tej wyspie. Jakoś w grudniu na booking.com pojawiły się bungalowy The Breeze, które były bardzo tanie jak na Lipe. W tym okresie, kiedy my jesteśmy na wyspie, średnio tani bungalow na dwie osoby wychodził około 200 zł. Te kosztowały około 60/70zł na dwie osoby za noc. Braliśmy w ciemno, bo domki były nowością, ale gdzieś w styczniu posypały się pierwsze recenzje i mocno nas zaniepokoiły.

Zasadniczo spodziewaliśmy się najgorszego, a cały pobyt był bez możliwości anulowania (stąd też ta cena). Na szczęście, internet nie zawsze ma rację ;) Okazało się, że nasze domki są o wiele lepsze niż motel na Langkawi. Faktem jest, że mamy naprzeciwko budowę, którą i widać i słychać, ale przecież w godzinach pracy budowlańców jesteśmy na plaży, na wycieczce, na pewno daleko stąd ;) Na szczęście nie sprawdziły się obawy o smród z wysypiska śmieci. Niestety, Koh Lipe ma tez swoją ciemną stronę. Wyspa jest maleńka, jest wielu turystów = wiele śmieci, z którymi coś trzeba zrobić, więc jest też tutaj wysypisko śmieci, jak to w każdym mieście, ale skoro wyspa jest taka mała, to nie sposób go nie zauważyć, no, chyba że mieszka się przy plaży i nie zapuszcza się w głąb wyspy. W każdym razie od wysypiska, które jest na samym środku wyspy, dzieli nas taka sama odległość, jak wszystkie inne 1* czy 5* hotele.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Pacynkowe Podróże , Blogger