maja 02, 2020

Kuchnia. Co warto zjeść nad Balatonem

Kuchnia. Co warto zjeść nad Balatonem


W czasie naszych trzech pobytów jedliśmy różne dania kuchni węgierskiej, jednak najbardziej smakowały nam świeże ryby z Balatonu. Maciek jest wielbicielem karpia, który tutaj smakuje obłędnie, z kolei mi smakował szczupak, ale numerem jeden jest sandacz! Oczywiście nie każda restauracja serwuje pyszne ryby. Jest sporo smażalni, gdzie dostaniemy morszczuka! Z dużą dozą pewności, mogę się więc spodziewać odmrażanej ryby. Dowiedzieliśmy się o tym przypadkiem, sprawdzając, cóż to za gatunek balatońskiej ryby kryje się za wszędobylskimi napisami smażalni oferującymi „Friss hekk”. Ma ktoś ochotę na „świeżego” morszczuka w kraju bez dostępu do morza? A przecież tuż na wyciągnięcie ręki jest węgierskie morze bogate w wiele gatunków ryb słodkowodnych i gwarancją świeżości! A zatem z całego serca polecamy karpie, sandacze i szczupaki. 

 Mój nr 1 sandacz na sałatce w towarzystwie kieliszka mineralnego Olasza.
  I niżej nr 1 Maćka - świeży karp - niezmiernie prosto podawany. Oba dania pyszne!

Mięsożercy i miłośnicy warzyw też nie będą narzekać nad Balatonem. Pyszne gulasze i zupy gulaszowe, jagnięcina i inne mięsa przyrządzane są na rożne sposoby. Jest i schabowy, i smażony ser z frytkami, który smakuje zawsze i Olaf często go zamawiał. Są też lekkie potrawy z drobiu, pyszne warzywa, obłędne sałatki, węgierskie gołąbki i potrawy europejskie. 






Warto jednak się skusić na prawdziwy węgierski obiad. Wędrując szlakami, można co jakiś czas spotkać przygotowane miejsca z paleniskami – to miejsce na przygotowanie gulaszu. Mieliśmy raz okazję spotkać parę młodych ludzi przygotowujących sobie na szlaku właśnie taki tradycyjny kociołek. Chwilę z nimi rozmawiałam i wyrazili zgodę na zdjęcia do bloga. Mówili, że to tradycja, że często zabierają ze sobą „garnek” i składniki na gulasz włośnie będąc gdzieś plenerze. Pomyślcie tylko – zamienić polskiego grilla na kociołek węgierski...



 A tak wyglądają garkuchnie podczas festynów i biesiad

maja 02, 2020

Powrót nad Balaton - południowy brzeg w lipcu i sierpniu

Powrót nad Balaton - południowy brzeg w lipcu i sierpniu

W lipcu, wracając z podróży po Bałkanach zatrzymaliśmy się na południowym brzegu Balatonu w miejscowości Balatonszemes. Początkowo plan był taki, że w tej „mniej ciekawej części jeziora” odpoczniemy i zwiedzimy ponownie Tihany. Przygotowani na polskie Mielno, ze zdumieniem stwierdziliśmy, że jeżeli już porównywać, to wiekowe eleganckie wille raczej przypominają Sopot, a świetna plaża, czysta laurowa i płytka woda, sprawiła, że nie tylko nie chciało się z niej wychodzić, ale zapragnęliśmy tutaj wrócić.


I wróciliśmy! Udało się w długi weekend sierpniowy. Poszukiwanie taniej kwatery tuż przed wyjazdem nad Balaton jest kiepskim pomysłem - ceny noclegów jak na Lazurowym Wybrzeżu, więc pojechaliśmy pod namiot. Mieliśmy szczęście, bo tuż przed naszym przyjazdem przynajmniej dwa dni mocno padało i zwolniły się miejsca, na kempingu Sellő w miasteczku Balatonboglár, który nam bardzo odpowiadał.  



Kilka dni całkowitego relaksu z jednym dniem zwiedzana półwyspu Tihany, gdzie obiecaliśmy sobie powrót latem. Kąpiele w ciepłym jeziorze, spacery w poszukiwaniu smacznej restauracji (łatwo nie było, ale znaleźliśmy na uboczy miasteczka), czytanie książek, wieczorne zachwyty nad zawsze różowymi zachodami Słońca – cudownie!



Kolejny wpis z tej wycieczki

maja 02, 2020

Balatonfured

Balatonfured

Balatonfured leży na północnym wybrzeżu Balatonu, blisko półwyspu Tihany. I jest najstarszym, bardzo zadbanym i popularnym kurortem nad Balatonem. W XVIII w. powstało tu uzdrowisko, wykorzystujące bogate w kwas węglowy wody, które posiadają dobroczynny wpływ na wszelkiego rodzaju dolegliwości sercowe oraz problemy związane z układem krążenia. W XIX wieku ich korzystne właściwości doceniane były przez liczne zjeżdżających tu wybitnych przedstawicieli ówczesnych węgierskich elit.

maja 02, 2020

Szigliget

Szigliget

Szigliget to wioska, którą odwiedziliśmy ze względu na ruiny zamku (Szigligeti var) dumnie wznoszącego się na szczycie góry, kryte strzechą bielone domki oraz winiarskie piwniczki. 





W najbardziej znanej piwnicy (Eszterhazy Pince) zwiedzamy korytarze pełne drewnianych beczek i zakurzonych pokrytych pleśnią oraz pajęczynami bardzo starych butelek i akcesoriów do produkcji wina. Naszą uwagę przykuwa butelka z 93 roku. Piwnica istnieje od 200 lat! Na przepięknie położony zamek warto się wdrapać dla widoków, ale same ruiny też są bardzo malownicze. Około 9 rano byliśmy prawie sami, dopiero około południa zaczęli schodzić się turyści.




maja 02, 2020

Heviz

Heviz


Mieszkamy w miejscowości uzdrowiskowej Heviz, która słynie z największego w Europie naturalnego jeziora termalnego. Temperatura wody nie spada tu nawet zimą poniżej 24 stopni, a latem jest jeszcze cieplejsza, ma ok. 33 stopnie.
Pośrodku jeziora na palach ustawione są drewniane pawilony z początku XX w., a w wodzie, wśród czerwonych indyjskich lilii wodnych sprowadzonych tu 100 lat temu pływają kuracjusze. Woda ma działanie lecznicze i bardzo charakterystyczny zapach, który unosi się wokoło. Jezioro jest bardzo głębokie - ma od 2 do 38 metrów, dlatego warto mieć ze sobą tzw. makaron z pianki albo dmuchane koło.



maja 02, 2020

Keszthely

Keszthely



Na zwiedzanie tego miasteczka trzeba przeznaczyć cały dzień. Największą atrakcją miasta Keszthely jest pałac rodu Festeticsów. Budowano go od połowy XVIII wieku przez 150 lat.
Wnętrza urządzono z przepychem, warto je zobaczyć, szczególnie z powodu robiącej niesamowite wrażenie biblioteki.  




Pięknie urządzone apartamenty wyposażone są w stylowe meble. Natrafiamy też na akcenty polskie – żoną ostatniego właściciela pałacu była Polka, a w sali z herbami i drzewami genealogicznymi możemy znaleźć Stefana Batorego. Do pałacu przylega rozległy park utrzymany w stylu angielskim z ptaszarnią i oranżerią i powozownią, gdzie oglądamy nie tylko karety i dorożki, ale także kolekcję sań i sanek. Tuż za murami ogrodu znajduje się niecodzienne muzeum myślistwa oraz rozległa makieta kolei – nieustannie budząca zachwyt nie tylko Olafa.



 Z kolei idąc w kierunku centrum, warto odwiedzić muzeum podróży. My kupiliśmy jeden wspólny bilet wstępu na te wszystkie atrakcje i niczego nie żałujemy. Potem główną ulicą doszliśmy do starówki i dalej przez parkowe alejki prosto do plaży nad Balatonem. Plaża jest ładna, zadbana i przyjemna. Tam też, nad samym jeziorem, zjedliśmy późny obiad.


maja 02, 2020

Tihany

Tihany

Tihany

 
O półwyspie Tihany z łatwością znaleźliśmy informacje w sieci, bo to jeden z „hitów” jednodniowych wycieczek. Punktem obowiązkowym każdej wycieczki jest urocza lawendowa wioska, na wzgórzu której dominuje Opactwo Benedyktynów. Wioska przypomina żywy skansen, a po okolicznych polach, łąkach i lasach prowadzi kilka szlaków turystycznych między powulkanicznymi jeziorami, dawnymi gejzerami, bazaltowymi skałami, winnicami i polami lawendy.







 
Półwysep Tihany urocze i wyjątkowe miejsce. Oczywiście bardzo skomercjalizowane, więc nie należy się spodziewać, że będzie cicho i spokojnie. Jednak gwar panuje tylko w samej wiosce i na promenadzie z widokiem na Balaton. Nie ma się czemu dziwić – małe stare domki kryte strzechą przerobione na pracownie ceramiczne i kolorowe sklepiki, stylowe restauracyjki i bary, stragany z pamiątkami i lawendą przyciągają turystów swoim węgierskim klimatem. Jeśli wybierzemy się na wycieczkę szlakiem wygasłych gejzerów, trasę między wulkanicznymi jeziorami lub trasą lawendową, będziemy tam praktycznie sami. Szlaki były na tyle piękne, że nie dość, że zrobiliśmy chyba z 16 km, to jeszcze zdecydowaliśmy się tu koniecznie wrócić w lipcu, żeby zobaczyć lawendowe pola i bujną zieleń winnic. Widzieliśmy już węgierską Toskanię, dlaczego nie poczuć się jak w Prowansji, do której cały czas marzę, żeby kiedyś pojechać.







Kolejny wpis z tej wycieczki
Copyright © Pacynkowe Podróże , Blogger