Na
zwiedzanie tego miasteczka trzeba przeznaczyć cały dzień.
Największą atrakcją
miasta
Keszthely
jest pałac rodu
Festeticsów.
Budowano
go od połowy XVIII wieku przez 150 lat.
Wnętrza
urządzono z przepychem, warto je zobaczyć, szczególnie z powodu
robiącej niesamowite wrażenie biblioteki.
Pięknie
urządzone apartamenty wyposażone są w stylowe meble. Natrafiamy
też na akcenty polskie – żoną ostatniego właściciela pałacu
była Polka, a w sali z herbami i drzewami genealogicznymi możemy
znaleźć Stefana
Batorego. Do pałacu przylega
rozległy
park
utrzymany
w stylu angielskim z
ptaszarnią i oranżerią i powozownią, gdzie oglądamy nie tylko
karety i dorożki, ale także kolekcję sań i sanek. Tuż za murami
ogrodu znajduje się niecodzienne muzeum myślistwa oraz rozległa
makieta kolei – nieustannie budząca zachwyt nie tylko Olafa.
Z
kolei idąc w kierunku centrum, warto odwiedzić muzeum podróży. My
kupiliśmy jeden wspólny bilet wstępu na te wszystkie atrakcje i
niczego nie żałujemy. Potem główną ulicą doszliśmy do starówki
i dalej przez parkowe alejki prosto do plaży nad Balatonem. Plaża
jest ładna, zadbana i przyjemna. Tam też, nad samym jeziorem,
zjedliśmy późny obiad.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz