W
lipcu, wracając z podróży po Bałkanach zatrzymaliśmy się na
południowym brzegu Balatonu w miejscowości Balatonszemes.
Początkowo plan był taki, że w tej „mniej ciekawej części
jeziora” odpoczniemy i zwiedzimy ponownie Tihany. Przygotowani na
polskie Mielno, ze zdumieniem stwierdziliśmy, że jeżeli już
porównywać, to wiekowe eleganckie wille raczej przypominają Sopot,
a świetna plaża, czysta laurowa i płytka woda, sprawiła, że nie
tylko nie chciało się z niej wychodzić, ale zapragnęliśmy tutaj
wrócić.
I
wróciliśmy!
Udało
się w długi weekend
sierpniowy.
Poszukiwanie taniej kwatery tuż przed wyjazdem nad Balaton jest
kiepskim pomysłem - ceny
noclegów jak na Lazurowym Wybrzeżu, więc pojechaliśmy pod namiot.
Mieliśmy szczęście, bo tuż przed naszym przyjazdem przynajmniej
dwa dni mocno padało i zwolniły się miejsca, na kempingu Sellő w
miasteczku Balatonboglár,
który
nam bardzo odpowiadał.
Kilka
dni całkowitego relaksu z jednym dniem zwiedzana półwyspu Tihany,
gdzie obiecaliśmy sobie powrót latem. Kąpiele w ciepłym jeziorze,
spacery w poszukiwaniu smacznej restauracji (łatwo nie było, ale
znaleźliśmy na uboczy miasteczka), czytanie książek, wieczorne
zachwyty nad zawsze różowymi zachodami Słońca – cudownie!
Kolejny wpis z tej wycieczki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz