Ostatni dzień spędziliśmy w górach. Na początku słynna górska droga wijącą się jak wąż do Sa Calobra i wąwozu Torrent de Pareis. Parking płatny 2 Euro za dzień. W Sa Calobra są dwie zatoczki z plażami, ale największe wrażenie robi plaża w wąwozie i sam wąwóz. Dobrze, że byliśmy tam przed południem. Tutaj kolor szafirowej wody i oświetlenie ścian wąwozu mają ogromne znaczenie. Około 13 wąwóz i plaża znajdują się już w cieniu ogromnych skał.
Później
pojechaliśmy zobaczyć dwa jeziorka w górach i nad mniejszym zatrzymaliśmy
się na piknik. Przy drugim jeziorze są szlaki spacerowe.
Dalej pojechaliśmy
zobaczyć miasteczko Fornalutx i zgodnie stwierdziliśmy , że jest to
najładniejsze miasteczko na Majorce jakie widzieliśmy. Ma zaledwie kilka uliczek, ale za to jakich!
Mieliśmy nadzieję, że kolejne miasto Soller zrobi na nas podobne wrażenie, bo
każdy przewodnik wymienia je jako jedną z największych atrakcji, ale niestety,
to już nie to samo. Za to droga do Soller jest bardzo przyjemna. Wąskie drogi
wiodą wśród tarasowych upraw pomarańczy i cytryn. Oglądanie pomarańczowych i
cytrynowych sadów w popołudniowym słońcu zrobiło na nas większe wrażenie niż
samo Soller.
Mieliśmy szczęście i trafiliśmy akurat na moment, gdy do dworca dojechał zabytkowy tramwaj z Portu Soller, a na dworcu stał zabytkowy pociąg z Palmy.
Na tym kończy się nasza przygoda na Majorce. Jutro wracamy do domu. Trzeba się przestawić na zimowe temperatury.
Gdyby ktoś chciał wiedzieć, co sobie przywieść z Majorki, można zajrzeć tu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz