W
czasie naszego pobytu na wyspie poznaliśmy małżeństwo z Polski, z
którymi miło gawędziliśmy podczas wieczornych obiadokolacji w
jednym z tanich warungów na wyspie. Maja ogromną wiedzę o
Indonezji. Jak się okazało to Małgorzata Jarmułowicz i Zygmunt
Leśniak, podróżnicy, autorzy artykułów o Indonezji, znawcy
kultury tego kraju, wielokrotni zdobywcy nagrody Kolosy! Wracaliśmy
razem z nimi z wyspy do Sanur, wymieniliśmy adresy z nadzieją, że
może się jeszcze spotkamy i mamy zaproszenie do Gdańska 😉. A
póki co, oni jadą do Ubud, a my do Kuty.
Chcemy
sprawdzić, czy taki diabeł straszny...
Kuta jest najbardziej znanym
na Bali kurortem, ukochanym przez surferów i ludzi, którzy szukają
rozrywki oraz znienawidzona przez wielu turystów poszukujących bez
skutku lazurowej plaży z folderu biura podróży, które ich tu
wysłało. Plaża w Kucie ma kolor ciemnobrązowy, więc taki sam
kolor ma woda. W dzień wygląda jak Mielno pomnożone razy 5 z
jeszcze większymi korkami, a wieczorem to takie mini Las Vegas.
Neony tu i tam, wielkie restauracje z muzyką na żywo, np. country
(czego się nie robi dla turystów). Bardzo drogie resorty i hotele,
ogromne centra handlowe, markowe butiki, dyskoteki, kluby i czego
dusza zapragnie. Wszystko jest kwestią grubego portfela.
Ale czego
by nie mówić, zachód słońca na plaży w Kucie nam się podobał
i miło spędziliśmy tu dzień oraz wieczór. Mało tego, to była
plaża, która Olafowi najbardziej przypadła do gustu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz