Miasteczko Perast miało to być ciche
i nieodkryte przez masową turystykę. Ciche i małe jest, natomiast
znaleźć miejsce do parkowania jest bardzo trudno, a tak czasem kończy się nieostrożne parkowanie...
W drodze na parking zastaliśmy taki widok.
W miasteczku znowu spotykamy wiele grup zorganizowanych, szczególnie
odczuwamy to po dopłynięciu wynajętą łódeczką na małą wyspę
św. Marii, gdzie znajduje się bardzo ładna cerkiew.
W pewnym momencie dobijają do
niej statki i zaczyna się desant turystów grup zorganizowanych.
Młody chłopak, który zawiózł nas swoją łódką, wrócił po nas
po 30 minutach, tak jak się umówiliśmy. Koszt wynajęcia prywatnej
łódki to 5 Euro od osoby dorosłej, dzieci za darmo. Oczywiście na
łódce jesteśmy sami i nie musimy na nikogo czekać, a o tym ile
czasu chcemy spędzić na wyspie, też sami decydujemy. Zaraz obok
jest druga maleńka wysepka, ale jej się nie zwiedza, bo jest
prywatną własnością, natomiast my poprosiliśmy chłopaka, żeby
opłynął ją dookoła i tak też zrobił.
W Perast zjedliśmy smaczny obiad, a
spacer po miasteczku jest krótki, bo też w zasadzie jest to jedna
ulica. Plaż nie ma, są tylko betonowe podesty, tak na 3 ręczniki.
Ponieważ w drodze powrotnej po całym
dniu zwiedzania zamarzyła nam się kąpiel w zatoce, wybraliśmy
miejsce, które fajnie wyglądało z okien samochodu. Padło na
okolice miejscowości Dobrota. Brak plaży zrekompensowała cudownie
miękka i cieplutka woda oraz oszałamiający widok zachodu słońca.
Po drodze zajechaliśmy jeszcze na punkt widokowy, zobaczyć św Stefana podświetlonego nocą.
Na drogę powrotną z okolicy Zatoki
Kotorskiej do Ulcinij trzeba przeznaczyć dużo czasu, bo korki
wieczorami w nadmorskich miejscowościach ciągną się
niemiłosiernie.
Kolejny wpis z tej podróży
Kolejny wpis z tej podróży
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz