stycznia 26, 2017

Zwingenberg tylko 34 minuty od Mannheim i mamy winnice!


 

Znowu winnice? Tak! Jakoś bardzo lubimy wędrówki wśród zielonych i dojrzałych winorośli, do tego masyw Odenwald zapewnia niezapomniane widoki. Wstaliśmy wcześnie, żeby tym razem wszystko zobaczyć w świetle porannego słońca.
Samochodem pojechaliśmy do miejscowości Zwingerberg, tam udało się znaleźć miejsce parkingowe niedaleko wejścia na szlak w góry. W zasadzie to bardziej pagórki niż góry, ale chcąc dojść do zamku, trzeba się trochę wspinać.





 My z racji ograniczonego czasu (popołudniem mieliśmy już jechać w kierunku doliny Renu) wybraliśmy idylliczny spacer wśród winnic, gdzie spotkaliśmy bardzo sympatycznego starszego pana, który zagaił rozmowę i całym sercem odradzał nam wchodzenie z Olafem jednym ze szlaków. Nie rozumieliśmy ani słowa, ale od czego jest gestykulacja i mimika twarzy? To niesamowite, jak można się porozumieć, nawet nie znając języka, wystarczy, że jedna osoba chce coś powiedzieć, a druga chce to zrozumieć. Ludzie w tej części Niemiec są też podobno bardziej otwarci i bardziej serdeczni dla obcokrajowców. Gdy doszliśmy do końca drogi wijącej się wśród winnic, Maciek wrócił po samochód, a ja i Olaf znaleźliśmy dla siebie ławeczkę w półcieniu, z widokiem na zielone połacie krzewów winorośli. 




Do zamku można wdrapać się leśnym szlakiem, albo wjechać samochodem, co zrobiliśmy. Zamek Auerbacher to w zasadzie pozostałości po zamku, ale zdecydowanie warto wejść na jego mury dla wspaniałych widoków, a na dole przytulić się do smoka.


 





Po tak wspaniale rozpoczętym dniu mogło być tylko jeszcze lepiej. Wracamy na pyszny obiad przygotowany przez Beatę, pakujemy się i jedziemy pod namiot tam gdzie znajduje się jedna z najpiękniejszych atrakcji – nadreńskie miasteczka. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Pacynkowe Podróże , Blogger