Gdy tylko robi się
ciepło, zawsze mamy ochotę gdzieś wyskoczyć na weekend.
Mieszkanie na Zagłębiu Dąbrowskim czy Górnym Śląsku ma tę zaletę, że mamy blisko w
góry, a na Jurę możemy jechać nawet po pracy ;)
I tym razem znów padło
na Jurę. Pogoda miała być burzowa, ale okazało się, że wszelkie
burze ominą Smoleń i okolice, więc nie zastanawialiśmy się zbyt
długo – jedziemy do Smolenia!
Pakujemy jedzenie, nosidło i jedziemy około godzinki. Parkujemy tuż przy zamku w Smoleniu i wspinamy się na zamkową górkę. A na górze niespodzianka! Śnieg?
Nie, żaden śnieg. Ostatnio, gdy byliśmy w tym miejscu, zamek był tylko ruiną, a teraz jest bardzo zadbany i odrestaurowany. Oczywiście wciąż są to tylko ruiny, ale wyglądają zupełnie inaczej. Jako dowód zobaczcie stare "zimowe" zdjęcia!
Dzisiaj można wejść po drewnianych schodkach na wieżę i podziwiać rozległą panoramę okolicy – a ta jest przepiękna!
Olafowi zwiedzanie zamku bardzo się spodobało, sam wszedł po schodkach na wieżę.
Gmina zadbała o infrastrukturę, obok parkingu znajdziemy wiaty, gdzie można urządzić sobie piknik lub ognisko. Jest też toaleta znanej dwusylabowej marki.
Jedziemy dalej. Zaraz za zamkiem skręcamy w pierwszą drogę po lewej stronie. Jest oznaczona jako „ślepa”, ponieważ za nią są już tylko szlaki piesze. W sumie, z zamku też tam można przejść pieszo, ale my chcieliśmy z Olafem podjechać jak najbliżej wejścia na szlak. Tam też widzimy dwie nowiutkie i zadaszone wiaty.
Parkujemy obok jednej z nich auto i robimy sobie piknik. Gdzieś w oddali walą pioruny i słychać grzmoty, jaskółki latają nisko nad polami, ale na razie na burze się nie zanosi.
Idziemy polnymi ścieżkami wzdłuż Doliny Wodącej, dookoła słychać śpiew ptaków i bzyczenie pszczół, na łące odpoczywają cielaki – i kto by pomyślał, że znajdujemy się rzut beretem od wielkiej
przemysłowej aglomeracji...
Chcemy dojść do Skał Zegarowych, więc przecinamy polankę i podchodzimy nieco w górę. Na skałkach tłoczno – sporo amatorów wspinaczki, więc idziemy dalej do punktu widokowego. Skałka, z której roztacza się ładna panorama, nie jest może zbyt duża, ale trzy osoby bez problemu się na niej zmieszczą, więc nasza rodzinka też. Oprócz nas nie ma tu nikogo, dlatego delektujemy się widokiem tak długo, jak chcemy. Lęk wysokości i tym razem dokuczał mi niemiłosiernie, jednak widok wart jest chwili strachu.
Potem weszliśmy do jaskini Jasnej, gdzie Olaf bawił się w echo.
Dalej spacerkiem po lesie
poszliśmy szlakiem w kierunku skały i jaskini Biśnik, tam również
znaleźliśmy ładne i nowe miejsca na piknik, więc zdecydowaliśmy,
że odpoczywamy.
Gdy jedliśmy, troszkę zaniepokoiły nas nadciągające chmury i postanowiliśmy wracać. Po drodze zaczęło kropić, ale zdążyliśmy wrócić do samochodu. Wtedy zaczęła się burza, ale i tak mieliśmy po 17 wracać.
Gdy jedliśmy, troszkę zaniepokoiły nas nadciągające chmury i postanowiliśmy wracać. Po drodze zaczęło kropić, ale zdążyliśmy wrócić do samochodu. Wtedy zaczęła się burza, ale i tak mieliśmy po 17 wracać.
Jura się zmienia - w
sensie infrastruktury. Znamy te rejony bardzo dobrze, ale od niedawna
zauważam, że są też atrakcyjne nie tylko dla „tubylców”.
Wystarczy spojrzeć na rejestracje samochodów parkujących przy
atrakcjach. Turystyczne skarby naszego regionu stają się w coraz
bardziej popularne. Ogrodzieniec jest już tak skomercjalizowany, że
przestaliśmy tam jeździć, ale na pewno zabierzemy tam znajomych,
którzy są pierwszy raz na Jurze.
Dla nas zostały miejsca mniej popularne, ale za to niezmiennie piękne! Cieszy nas, że gminy zaczęły zwracać uwagę na turystyczne walory swoich regionów i dbać o odpowiednią infrastrukturę oraz ochronę zabytków.
Dla nas zostały miejsca mniej popularne, ale za to niezmiennie piękne! Cieszy nas, że gminy zaczęły zwracać uwagę na turystyczne walory swoich regionów i dbać o odpowiednią infrastrukturę oraz ochronę zabytków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz