sierpnia 10, 2015
Bobule 2
Obiecaliśmy
sobie w zeszłe wakacje, że wrócimy na Morawy i zobaczymy ich
wschodnią część z miasteczkiem Mikulov, wzgórzami Palavy i
kapliczką z filmu „Bobule”. W końcu nadarzyła się okazja –
długi majowy weekend bez konieczności brania urlopu. Zatrzymaliśmy
się w samym Mikulovie, ale byliśmy również w Kompleksie Lednicko
Valtickim wpisanym na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO oraz
samych Valticach.
Pierwszy
dzień spędziliśmy, zwiedzając ogromny kompleks parkowy i pałac w
Lednicach. Trzeba przyznać, że robi duże wrażenie. Można przez
cały dzień spacerować po ciągnących się ogrodowych alejkach.
Chcieliśmy, żeby po długiej drodze samochodem Olaf miał atrakcję,
więc popłynęliśmy łodzią do minaretu znajdującego się na
terenie lednickiego areału. Mieliśmy szczęście zobaczyć
zimorodka, teren ten zamieszkują też bobry i wiele innych zwierząt.
Na wieżę minaretu można wejść po schodkach, jednak przy lęku
wysokości proponuję odpuścić sobie ostatnie piętro i zachwycać
się widokiem z niższych balkonów widokowych – widok jest też
ładny! Ja weszłam na samą górę, ale nawet nie postawiłam nogi
na platformie widokowej i tylko rzuciłam okiem na okolicę przez
szybę. Oczywiście Maciek Olaf podziwiali widoki z góry, trzymając
się bez problemu metalowej barierki, na którą ja nawet nie
chciałam patrzeć. Na dole pod minaretem jest knajpka z barowymi
daniami, można coś zjeść i ruszyć dalej. W czasie spaceru
obserwujemy bociany, których jest tutaj bardzo dużo i czują się
jak na własnej ptasiej wyspie, bo nie do każdego miejsca można
dojść, dzięki czemu zwierzęta mają spokój. Wokół samego
pałacu ogród utrzymany jest w stylu francuskim, rosną przepiękne
kwiaty (w maju tulipany). Olaf chciał się bawić w chowanego i co
chwilę znikał za ścianami starannie przyciętych żywopłotów.
Zakwaterowanie znaleźliśmy w centrum Mikulova, skąd pieszo w 5 minut byliśmy na rynku. Miasteczko jest bardzo małe, ale przeurocze i idealnie przygotowane do turystyki rowerowej. W samym centrum mamy zamek, piękne stare uliczki, kamienice, restauracje, a vinoteki co krok zachęcają do wypróbowania tutejszego morawskiego skarbu – win z pobliskich winnic. Obok naszej kwatery znajduje się wejście na wzgórze Svaty Kopecek. Jest to jednocześnie droga krzyżowa z poszczególnymi stacjami. Na samej górze znajduje się kilka kapliczek, a podczas wspinaczki na szczyt (363 m n. p. m.) mijamy kilka punktów widokowych ukazujących piękną panoramę zarówno Mikulova, jak i całej okolicy. Warto się tam wspiąć nawet dla samych widoków, a podejście nie jest długie.
Kolejnym
miejscem, do którego zdecydowanie warto zajrzeć oprócz oczywistych
atrakcji turystycznych jak kościół i zamek, jest żydowski
cmentarz. W tej samej okolicy znajduje się droga na Kozi Hradek,
który w maju jest cały ukwiecony bzem i pięknie pachnie. Na górce
jest mała wieżyczka widokowa, ale nawet nie trzeba na nią wejść,
żeby cieszyć się pięknym widokiem na miasto i Svaty Kopecek. Oba
wzgórza są położone naprzeciwko siebie, więc możemy oglądać
panoramę Mikulova z dwóch różnych miejsc. Zdecydowanie warto! W
mikulovskim zamku można zobaczyć ogromną renesansową beczkę na
wino pochodzącą z 1643 roku! Historia tej beczki jest o tyle
ciekawa, że zbierano do niej wino w formie podatku za wynajmowanie
winnic. Beczka ma 621 cm długości i średnicę 524 cm. Bednarz
budował ją bezpośrednio w piwnicy przez ponad 250 dni.
Vrbice
– vinne sklepy jak domki hobbitów.
Wycieczka do małej wioski Vrbice i pięknych winnic w okolicach Velkich Bilovic to radość dla oczu i dla podniebienia. Jest maj, więc tak naprawdę nie widzimy piękna dojrzałych bobuli, a mimo to jest ślicznie. Pagórkowate tereny, a na nich połacie winorośli i do tego mała wiejska kapliczka na szczycie wzgórza – czy może być coś bardziej sielskiego? Obrazek jak z toskańskiej widokówki i tylko wyobraźnia podpowiada nam, jak wyglądają te wszystkie pola we wrześniu w blasku zachodzącego słońca. Winnice rozciągające się pod Kapliczką św. Urbana blisko Velkich Bilovic robią na nas duże wrażenie!
Z
kolei mała wioska Vrbice z pozoru nie wyróżnia się niczym spośród
innych winiarskich miejscowości w regionie, ale gdy staniemy w
okolicy kościoła, zobaczymy, że pod górką na której stoimy
kryją się tarasowo wykute w zboczach wzgórza maleńkie piwniczki
przypominające bajkowe, fantastyczne domki. To vinne sklepy – w
maju jeszcze nie wszystkie otwarte, ale my trafiliśmy na
właściciela, który przygotowywał się do otwarcia sezonu i
porządkował swój przybytek, częstując winkiem własnej roboty
grupę rowerzystów. Zapytaliśmy, czy możemy zajrzeć do środka.
Nie tylko zajrzeliśmy, ale też pan pokazał, co ma, opowiadał o
tym jak przechowuje się w tej piwnicy wino, zaproponował degustację
i zdecydowaliśmy się na zakup wina od gospodarza.
Ostatniego
dnia pojechaliśmy do Valtic i zamku otoczonego parkiem. Sam zamek i
park nie robią tak dużego wrażenia jak letnia rezydencja w
Lednicach (bo trzeba pamiętać, że oba pałace należały do tego
samego rodu i tworzą jeden kompleks). O ile pałac w Lednicach
(letnia rezydencja) jest już po remoncie, zamek w Valticach wymaga
pewnych prac konserwatorskich, a park przypomina raczej dziką
puszczę. Za to zamkowe piwnice, które można zwiedzać są
imponujące. Wina z etykietą Valtickiego zamku są cenione i bardzo
dobrej jakości. W jednej z vinotek postanowiliśmy spróbować
najbardziej cenionego przez koneserów i wyjątkowego wina: lodowego
i słomowego.
Warto
wiedzieć, że morawskie wina mają swoją klasyfikację: Wykonane z
dobrze dojrzałych winogron nosi nazwę pozdní sběr (późny
zbiór). Potem są już trunki z coraz bardziej pieczołowicie
dobieranych winogron. Oznacza się je następująco: výběr z
hroznů, czyli selekcjonowanych kiści; výběr z bobulí, czyli
selekcjonowanych jagód; výběr z cibéb, czyli tylko tych jagód,
które schnąc na gałązkach zaczynają przekształcać się w
rodzynki i pojawia się na nich szlachetna pleśń.
Natomiast
dwa rodzaje wina powstają w oryginalny sposób. Ledové víno robi
się z winogron zbieranych po pierwszych mrozach. Temperatura, w
jakiej powinien się odbywać zbiór jest ściśle określona i
wynosi -7 stopni. Slámové víno powstaje z winogron suszonych około
miesiąca na słomianych matach (stąd nazwa); pod wpływem słońca
jagody wysychają zamieniając się w rodzynki. Wina ledové i
slámové są szczególnie słodkie, a ponieważ powstaje ich
stosunkowo niewiele, rozlewane są do specyficznych wąskich butelek,
z reguły o pojemności 350 ml. W konsekwencji należą też do
najdroższych. Właśnie takie wino
próbował uzyskać bohater filmu „Bobule2”.
I
tak upłynął szybko przedłużony weekend majowy, a nam pozostały
wypomnienia, zdjęcia i butelka szlachetnego trunku z etykietką
výběr z bobulí.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz