Wstajemy wyjątkowo wcześnie, bo plany na dzisiaj mamy bardzo ambitne.
Jedziemy zobaczyć właściwie już inną krainę geograficzną, bo od
miejscowości La Spezia zaczyna się liguria. Będąc w okolicach Pisy mamy
zaledwie niecałe 2 godzinki ( z przesiadkami) do przeuroczego miejsca
zwanego Cinque Terre. Jest to pięć małych miasteczek usadowionych
na skałach, gdzie mieszkańcy pracując przez wieki, dali radę
przekształcić mało urodzajny teren w bogate wioski nadmorskie, płodne
tarasy, pełne życiodajnych roślin, takich jak drzewa oliwkowe i
winorośle.
Cinque Terre zostały uznane przez UNESCO w roku 1997 i
dziś stanowią Park Narodowy. Czego tam nie ma: maleńkie urocze plaże,
skały, groty, morskie urwiska, średniowieczne osady, sanktuaria,
widokowe ścieżki nadmorskie, wznoszące się tarasowo winnice i gaje
oliwne, świetne ścieżki trekingowe i trasy spacerowe, a do tego wszystko
połączone linią kolejową wtapiającą się dyskretnie w krajobraz jak z
bajki.
Jednego dnia zwiedziliśmy 5 maleńkich, przytulonych do skał
miejscowości umiejscowionych między wzniesieniami górskimi opadającymi
wprost do morza: Monterosso, Vernazza, Corniglia, Manarola i
Riomaggiore.
Naszą wyciekę rozpoczęliśmy od zakupienia biletu
kolejowego, który ważny jest przez 6 godzin od skasowania i pozwala nam
na dowolną ilość przesiadek na całej linii od Riomaggiore do Monterosso.
Jednym słowem, dobrze kupić sobie bilet do ostatniej stacji Monterosso i
zanim się tam dojedzie, wysiadać na wcześniejszych stacjach, zwiedzając
kolejne miasteczka. Odległości od jednej stacji do drugiej to zaledwie 5
minut jazdy pociągiem.
W Riomaggiore od razu kupujemy karty wstępu do parku narodowego 5 terre
za 5 EUR, które uprawniają do przejścia malowniczą alejką miłości i
poruszania się specjalnymi autobusami. W Riomaggiore zaczyna się słynna
Ulica Miłości nad morskim urwiskiem. Każdy z turystów pragnie przejść
się tą romantyczną uliczką, która prowadzi do wioski Manarola. Podobno
jest to jedyne w swoim rodzaju doświadczenie. Podziwia się niespotykane
pejzaże, słucha się dźwięku fal uderzających w skały, wdychając słonawe
powietrze. Niestety, cały romantyzm i urok tego miejsca został
zastąpiony gwarną, międzynarodową (głównie japońsko – amerykańską)
pielgrzymką, depczącą sobie po piętach. Tłum ten przetacza się przez
uliczkę, wściekle atakując aparatami ciekawe krajobrazowo miejsca. Jeśli
chcemy zobaczyć wszystko, co oferuje uliczka miłości, musimy dołączyć
do pielgrzymki, więc idziemy wtłoczeni w ten barwny korowód.
Oczywiście
pejzaże są piękne, ale z ulgą dochodzimy po 20 minutach miejscowości
Manarola i odłączamy się od tłumów, by zagłębić się w uliczkach kolejnej
miejscowości.
Na zboczach Manarola podziwiać można typowe tarasy z winnicami i murki z
zaprawy, schodząc w stronę morza znajdujemy urocze pasaże i punkty
widokowe. Wskakujemy do pociągu i podejmujemy decyzję, że jedziemy już
do ostatniej stacji, gdzie planowaliśmy dłuższy pobyt, natomiast
miejscowości Corniglia i Varnazza zobaczymy w drodze powrotnej.
Jedziemy do Monterosso. Wysiadamy ze stacji i zamieramy z wrażenia.
Stacja kolejowa z widokiem na plażę – to jest to! Morze liguryjskie ma w
tym miejscu przeliczą lazurową barwę, więc przechadzamy się promenadą i
podziwiamy piękne widoki. Dochodzimy do centrum wioski i krążymy po
zabytkowych uliczkach. Jest ich zaledwie kilka i zobaczenie wszystkiego
zajmuje dosłownie chwilkę, ale wrażenie jest przemiłe. Stwierdzamy
zgodnie, że jest to bardziej romantyczne miejsce niż uliczka miłości ;)
Po
chwili odpoczynku idziemy zakosztować kąpieli w morzu. Problemem dla
turystów jest tu niestety fakt, że wejścia na plaże są płatne, ale jest
zawsze jakieś miejsce wolne od opłat i tam jest niestety tłum ludzi,
więc wcisnąć się w wolną przestrzeń niełatwo. Ludzie na bezpłatnych
plażach wyglądają jak stłoczone
brązowe sardynki ;) W Monterosso są 3 małe skrawki bezpłatnej plaży, a
my idziemy na sam koniec do tzw Gigante, gdzie wydaje się leżeć najmniej
ludzi. Szybka kąpiel w cieplutkim lazurowym morzu i wracamy, bo
siedzenie na zatłoczonej plaży nie jest szczególnie przyjemne.
Jedziemy do Vernazzy. Powstałe około roku tysięcznego miasteczko
Vernazza jest tym z pośród pięciu osad Cinque Terre, które najlepiej
zachowało aspekt morskiej osady dzięki swojemu wygodnemu i bezpiecznemu
portowi i morskiej tradycji zauważalnej tu od czasów antycznych.
Spadziste i ciasne trasy obniżają się w kierunku głównej ulicy, która
zamyka się na małym placyku zwróconym przodem do morza. Na nim mini
plaża i zacumowane łodzie rybackie. Bardzo malownicze miejsce!
Dalej udajemy się do ostatniej już miejscowości Corniglia. Aby dotrzeć
do tego miasteczka należy wspiąć się na górkę „Ladrina” gdzie czeka nas
wspinaczka po kamiennych schodkach w ilości 377 stopni lub też przejść
drogę prowadzącą od stacji kolejowej. Mając karty 5 terre jedziemy
specjalnym autobusem na górę, a słynne schodki zostawiamy sobie na drogę
powrotną.
Część zamieszkała rozciąga się wzdłuż głównej ulicy – Fieschi. Domy z jednej strony kierują się ku ulicy, z drugiej – ku morzu.
Miasteczko
całkiem inne niż pozostałe miasteczka Cinque Terre, ponieważ wznosi się
na szczycie przylądka na wysokości około stu metrów i opada nagle w
morze. Na szczycie rozpościera się taras widokowy, z którego można
dostrzec, jak czysta i przejrzysta jest tutaj woda w morzu.
Podsumowując
wycieczkę, wszystkie miejscowości są urocze i mają swój niepowtarzalny
klimat, ale zdecydowanie najpiękniejsze z nich to Monterosso, Riomaggire
i Varnazza. Warto skusić się na kąpiel w Monterosso, bo takiej wody i
kolorów nie widzieliśmy już gdzie indziej na wybrzeżu. Natomiast
niestety, trzeba się nastawić na tłumy odwiedzających. Już wiemy, że te
słynne tłumy we Florencji to nic w porównaniu do liczby zwiedzających 5
terre. My byliśmy tam w piątek, a w weekendy podobno jest jeszcze
gorzej, czego nie jestem sobie w stanie wyobrazić, ale co ciekawe, mimo
tylu odwiedzających, ceny tu są bardziej przystępne niż we Florencji
(capuccino w barze na starówce w Riomaggiore kosztowało 1,30 EUR - czego
nie mogliśmy sobie odmówić ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz