czerwca 25, 2011

Forte dei Marmi

Wstajemy, słońce praży od rana, ani jednej chmurki na niebie. Tak podobno jest tu przez caluteńkie lato. Żal wyjeżdżać, gdy w Polsce zaledwie 16 stopni.
Ostatniego dnia pojechaliśmy do miejscowości Forte dei Marmi, znanej jako miejscowość, którą upodobali sobie bogaci i znani ludzie i wybudowali tam swoje posiadłości lub kupili domy. Robert Kubica też ma tam swój dom, ale nie oglądaliśmy ;)

W Forte podobno wypada bywać i się tam pokazywać, ulice pełne są sklepów znanych projektantów mody i najlepszych światowych marek, natomiast sama miejscowość, mimo iż bardzo zadbana, nie rzuca na kolana niczym szczególnym. Morze, jak to morze, jest niebieskie, większość plaż jest płatnych, ale piasek ma kolor ciemnego brązu, co powoduje wrażenie brudnej wody przy brzegu. My miło spędziliśmy czas spacerując po imponująco długim molo i podziwiając z niego górskie widoki. Góry wydawały się ośnieżone, bo właśnie w nich wydobywa się słynny marmur. Szkoda, że nie było czasu na wyprawę w góry, które podobno są olśniewająco piękne, ale to może innym razem.

Jakże pięknie namalowany jest obraz Polaków z filmie Pod słońcem Toskanii - ciepli, pomocni i zawsze życzliwi rodacy dobrze wpisują się w idylliczny krajobraz włoskiej prowincji.

Ale jakże inny jest obraz Polaków na lotnisku w Pizie :( Opaleni rodacy już na godzinę przed odlotem ustawiają się w kolejce. Następuje nerwowa atmosfera. Wąsaty rodak dumnie otwiera piwko i wylewa przypadkowo jego zawartość na podłogę, ale zadeptuje nogą i nadrabia miną, więc nic nie szkodzi. Akcja nabiera dramatycznego zwrotu, gdy przy bramce pokazuje się pan sprawdzający bilety. Ruszają do ataku 2 kolejki. To nic, że nad jedną widnieje napis "Priority", przecież my Polacy jesteśmy tacy sprytni, a przepisy są po to, żeby je łamać, więc co tam, może nas wpuszczą 'poza kolejnością' . Dwie osoby z włoskiej obsługi już nie dają rady. Pan zdenerwowany krzyczy na ludzi, każe im się odsunąć i pokazuje, gdzie ma się ustawić i stanąć kolejka. Biedaczysko nie wie, że My mamy kolejkowe doświadczenie jeszcze z dawnych czasów, dlatego i tak będziemy próbować się jakoś wcisnąć. Robi się nieciekawie, ktoś przewraca słupek z taśmą oddzielającą (traf chciał, że mam na udzie siniaka od tego słupka), jakaś kobieta upadała na podłogę, na której wciąż widać ślady po piwku. Pan z obsługi nie daje za wygraną i w końcu udaje mu się opanować kolejkę. Dlaczego nie zachowują się w taki sposób inne narody? Być może posiadają tajemną wiedzę o tym, że jak ma się już wykupiony bilet i nadany bagaż, to raczej nie zabraknie dla nikogo miejsc (overbooking w rajanie nie istnieje) i że nie obowiązują tu te same zasady co w polskiej przychodni rejonowej ;) A może tylko nam Polakom tak bardzo tęskno na ojczyzny łono, że nie jesteśmy w stanie opanować wewnętrznej patriotycznej siły pchającej nas, gdy Polska już woła. Och inni powinni brać z nas przykład!

A tak na poważnie - jak zwykle mieliśmy szczęście :). Od Jutra strajki na włoskiej kolei i byłby problem z dojazdem na lotnisko. Nie wiemy, czy na lotnisku już strajkowali, ale wszystkie samoloty wylatujące z Pizy miały opóźnienie. Na 26 czerwca planowany był strajk generalny transportu publicznego, włączając w to 24-godzinny strajk personelu transportu lotniczego i 8-godzinny strajk na kolei. W każdym razie dolecieliśmy trochę opóźnieni, ale przynajmniej tego samego dnia. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Pacynkowe Podróże , Blogger