Czas trochę odpocząć i pojechać na plażę. Wczoraj wieczorem ustaliliśmy trasę wzdłuż zachodniego wybrzeża do Frangokastello, po drodze miały być jeszcze dwie ładne plaże. Plaże na południu Krety są inne niż te na północy, najczęściej tworzą maleńkie zatoczki wcięte w skały, a dojazd do nich jest utrudniony, bo trzeba jechać przez góry, często przejeżdżając przez maleńkie wioski z bardzo wąskimi uliczkami.
Zakrętów sporo, ale przynajmniej asfalt był dobry. We Frankokastello tuż na plaży stoi dobrze zachowany zamek-fort i stary młyn z kilkoma wiekowymi budynkami, które dzisiaj można wynająć jako apartameny. Oglądaliśmy je wcześniej w Internecie i byliśmy bardzo ciekawi, jak wyglądają. Bardzo ciekawie urządzone – zdjęcia z Internetu wyglądają gorzej niż w rzeczywistości. Jeden domek to stary młyn, a obok niego ze 3 budynki równie stare. Kompleks leży na końcu plaży, w zasadzie „wchodzi do morza”, przed domkami drzewa dają schronienie od słońca. Plaża piaszczysta i morze przybiera ładny odcień błękitu. W końcu nie wiało, więc mogliśmy rozłożyć parasol i plażować nieco dłużej. Olaf zrobił z niewielką pomocą swoje pierwsze kroki na mokrym piasku i szło mu całkiem nieźle. Odwiedziliśmy jeszcze 2 inne plaże: rano Korakas w Rodakino (tu tylko się zatrzymaliśmy), a w drodze powrotnej w miejscowości Souda plaża Blue Beach. Wszystkie te plaże są ładne i nie ma na nich zbyt wielu ludzi. Najśmieszniejsze jest to, że jeszcze nie kąpaliśmy się w naszej hotelowej Damnoni - choć taka ładna. Teraz właśnie degustujemy szklaneczkę Ouzo i w końcu próbujemy już dobrze schłodzone przez kilka dni w lodówce pomarańcze, zerwane przez Tomka. Dzisiaj wiatr się uspokoił i jest aż dziwnie, jak cały hotel nie huczy. Zrobiliśmy nawet test, otwierając balkon i drzwi w tym samym momencie. Jutro jedziemy trochę dalej, więc trzeba się wyspać i rano wcześnie wstać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz