Co? Jak? Za ile? Co jest zabronione? Co jest irytujące?
Teraz trochę informacji praktycznych na temat tego, jak spędzić w Wenecji dwa dni z noclegiem i nie zbankrutować. Dane są z sierpnia 2021 r. Warto sobie te informacje sprawdzać, bo jak się przygotowywaliśmy do wyjazdu, okazało się, że sporo się zmieniło, np. ceny i zasady zwiedzania. Nocleg mamy w Mestre, rzut beretem od stacji kolejowej, co jest wręcz idealnym rozwiązaniem, bo na zabytkowe stare miasto dojeżdżamy pociągiem i nie musimy się przejmować parkowaniem, a parkowanie we włoskich miastach to prawdziwe wyzwanie! Za parkingi przy właściwej Wenecji zapłacicie bardzo dużo, oczywiście mam na myśli te, gdzie jeszcze można dojechać autem, bo zabytkowa cześć jest absolutnie wyłączona z ruchu samochodowego! Tak czy inaczej, do zabytkowego centrum nie dojedziemy autem, rowerem, czy nawet hulajnogą. Btw. roweru nawet nie wolno prowadzić, idąc z nim, grozi za to wysoki mandat. Warto wziąć to pod uwagę, jeśli skusicie się na hotelik w ścisłym centrum. Oczywiście pod stacją kolejową Venezia S.L., gdzie można dojechać pociągiem z Mestre są tramwaje wodne w cenie 7E za bilet ważny 90 minut i można dopłynąć nawet do Placu Świętego Marka, ale dalej czeka was spacer uliczkami z bagażem. Tak, tak widzieliśmy wielu turystów pokonujących schodki i mostki z walizkami na kółkach.
No chyba, że macie wypasiony hotel tuż przy jednym z kanałów, to można poczuć się jak Angelina Jolie (była tu widziana całkiem niedawno) i dopłynąć pod samo wejście wodną taxi😉. No cóż... ani z nas żadna Angelina Jolie ani Johnny Depp, więc spaliśmy w Wenecji-Mestre, skąd do właściwej Wenecji jednorazowy bilet na pociąg kosztuje 1.30 E. Można go kupić w automacie na dworcu. Z dworca w zabytkowej części sporo osób od razu wskakuje do wodnego tramwaju i płynie do placu świętego Marka, można też, tak jak my, przejść tam pieszo, bo spacer po Wenecji to sama przyjemność, nawet jeśli się trochę zgubisz. Mapy w telefonie totalnie wariują, więc faktycznie można się zgubić. Wenecja nas zachwyciła, ale żeby nie było tak różowo, same ochy i echy, to trzeba przyznać, że kilka rzeczy jest w tam bardzo wkurzających. Nie, nie chodzi o tłumy turystów, bo tych się podziewalismy i naiwny ten, kto myśli, że w Wenecji będzie sam pozował do zdjęć na Insta 😂. Dla nas najbardziej wkurzający jest brak możliwości skorzystania z toalety po godzinie 19. No po prostu skandal, jeszcze w takim mieście. Już pomijam fakt, że za załatwienie jednej z podstawowych funkcji życiowych musisz zapłacić 1.5 E, ale żeby przynajmniej można było to zrobić po 19! Wszystko zamknięte! Najdłużej otwarta była toaleta przy Placu św. Marka do 19, inne zamykane są o 18:30. A najbardziej nas zdziwiło, że dokładnie tak samo sprawa się ma na dworcu kolejowym! Gdy zapytałam obsługę dworca, gdzie można przed podróżą skorzystać z toalety, wzruszył ramionami i powiedział, żeby zapytać w jakimś barze lub restauracji... Kiepsko, prawda? Jeśli, Czytelniku, dotarłeś w tym tekście aż dotąd, to w sekrecie powiem Ci, że my znamy adres, gdzie są niepubliczne luksusowe i pachnące toalety całkiem za darmo, niestety też czynne tylko do 18:30. Adres zdradzę tylko w prywatnej wiadomości dla wyjeżdżających, no bo wiecie, jak ludzie zaczną nadużywać, to szybko się to zmieni i nie będą już dostępne... Kolejny minus w Wenecji to bardzo ograniczona możliwość, żeby gdzieś usiąść i odpocząć. W mieście prawie nie ma ławek! Podczas spacerów po dość dużym obszarze natknęliśmy się na zaledwie kilka z nich! Do tego jest rygorystycznie przestrzegany zakaz siadania na placach, murkach, schodach. Najgorzej jest w okolicach bazyliki. Turystyczna policja bardzo pilnuje i zwraca uwagę. Siedzieć można tylko na marmurowych ławkach pod arkadami na prawo od bazyliki. Co krok słyszy się, nie wolno, zabronione itp. Zabronione jest siadanie, zabronione spożywanie posiłków (własnych, na te zakupione na wynos jakoś przymykaja oko). Oczywiście da się coś zjeść na mieście na wynos, ale może niekoniecznie w pobliżu mostu Rialto czy Placu św. Marka. Sami kupowaliśmy pastę z sosami w papierowych kubkach i właściciel wskazał nam drogę do placu, gdzie można w spokoju zjeść.Jeśli chcecie odpocząć i usiąść, lepiej to zrobić po drugiej stronie kanału. Co do zakazów, nie wolno chodzić w bikini lub bez koszulek, nie można dokarmiać ptaków, trzeba zachowywać się z respektem. Wieczorem stan wód się podnosi i miejsca dostępne za dnia ( jest takie świetne miejsce na fotkę po lewej stronie mostu Rialto) są pod wodą, a na placu św. Marka wybija woda ze studzienek. Nie wiem, czy tak jest zawsze, pewnie zależy to od pływów, ale podczas naszej wizyty plac zalała morska woda, więc doświadczyliśmy, choć w minimalnym stopniu, zjawiska Aqua Alta. No i po całym dniu dreptania, aż miło było ściągnąć sandały i pobrodzic po placu zalanym wodą (a w niektórych miejscach sięgała po kostki). Ludzie zaczęli ściągać buty, robić zdjęcia i oczywiście pojawiła się niezawodna policja ze znajomym "Sorry it's forbidden", cóż było robić, tego też nie wolno... Oczywiście policja uprzejmie zwraca uwagę, a nie od razu wypisuje mandat, więc spokojnie, to nie jest jakieś miasto terroru 😉 no chyba, że ktoś takie upomnienie zignoruje, to nie wiem... Z drugiej jednak strony, też to rozumiem i nie wiem, czy chciałabym oglądać plac Świętego Marka z piknikujacymi i niestety często śmiecącymi turystami, których jest tam więcej niż gołębi.Gdzie i co jeść?
Jeśli dysponujesz dużym budżetem, możesz wybierać spośród wielu restauracji uroczo zawieszonych nad kanałami. Możesz znaleźć przytulne małe lokale w zacisznych uliczkach, gdzie czekając na kolację, będziesz obserwować leniwie płynące gondole, możesz też usadowić się przy moście Rialto z widokiem na Canale Grande i uczestniczyć w gwarnym życiu miasta. Osobiście, wybrałabym zacisze miejsce, bo obok stolików restauracji przy głównych uliczkach ciągle przechodzą ludzie, jak na dworcu, ale oczywiście zależy, co kto lubi. Z kolei ceny w restauracjach położonych w nieco mniej zjawiskowych uliczkach, tzn. wcale nie mniej uroczych, ale bez np. widoku na kanały, są nieco niższe. Widziałam zestawy obiadowe tzw. menu dnia za 13-15 E plus opłata za siedzenie przy stoliku (zawsze warto sprawdzić tzw. coperto lub cover/servis) w menu często drobnym drukiem jest ta opata dopisana, w tanich knajpkach np. 2E za osobę. Jest to norma we Włoszech i nie należy się dziwić, że rachunek jest wyższy niż ceny potraw. Widziałam też restauracje z wielkim napisem, że u nich nie ma coperto. To świetna reklama, bo strasznego i slynnego weneckiego coperto wszyscy się boją. Nawet prasa opisywała przypadek Japończyków, którzy otrzymali rachunek w restauracji, w przeliczeniu na 3 tys zlotych. Będąc w Wenecji teraz, nie widzieliśmy wielu Japończyków i Amerykanów, raczej przeważają turyści z Europy i Włosi, więc może pandemia pod tym względem troszkę zmieniła podejście restauratorów i ceny zeszły na bardziej przystępny poziom. Oglądając menu różnych restauracji, widziałam ceny porównywalne z tymi z innych znanych turystycznych miast w Europie, więc zaryzukę twierdzenie, że ceny są niższe niż w Dubrowniku. A jeżeli nie macie potrzeby siedzenia w restauracji przy stoliku, to można zjeść jeszcze taniej. Jest możliwość zjedzenia całkiem smacznego, lokalnego i absolutnie nie śmieciowego jedzenia! Taki home made fast food. Zasada jest jedna, nie siadamy przy stoliku. Idziemy do lokalnej makaroniarnii, gdzie na miejscu przygotowuje się świeżą pastę i do niej różnego rodzaju sosy. W niektórych barach sami wybieramy rodzaj makaronu, w innych makarony dopasowane są do rodzaju sosu. Dostajemy to w papierowym kubku, którego nie wolno zamykać, by nie zepsuć dania i zabieramy ze sobą. W niektórych lokalach jest lada, gdzie zjemy na stojąco. Działają też popularne bary kanapkowe cicitti. To takie maleńkie kanapeczki jak hiszpańskie tapas w cenie 1-1.5 E za sztukę. Do tego Aperol Spritz za 3 E i mamy małą przekąskę. Tak właśnie za dnia jadają Włosi. Kupimy też kawałki wcześniej przygotowanej pizzy od 2E do 3.5 E za spory kawałek, cena zależy od lokalizacji. Czym bliżej placu świętego Marka, tym drożej, wiadomo. My chcieliśmy spróbować makaronów. Przeczytaliśmy opinie w Internecie i padło na dwa polecane miejsca. Knajpkę We love Italy, którą z czystym sumieniem możemy polecić i Del Moro's od którego słynne makarony po prostu mam nie smakowały. W We love Italy jest drożej, (średnio 8 E) ale smak nieporównywalnie lepszy! Zamówiliśmy pysze makarony sosem z kaczki (sos jest mięsny i bardzo ciekawy w smaku), drugi z sosem pesto, trzeci z sosem z owocami morza. Mimo, że makarony nie pływały w sosie, raczej były nim lekko oblepione, smak był intensywny. W tej drugiej knajpce ceny od 4.5 do 7E, ale tylko dla osób nie używających soli 😂. Sosów dużo więcej, ale bez smaku. Zamówiliśmy pesto (zamiast aromatu bazylii dominowała pietruszka), carbonara, nic ciekawego. Bardzo chciałam spróbować makaronu z sosem sapia z kałamarnicy, ale muszę to powtórzyć pod innym adresem, bo tu, rozczarowanie. Gdybym wiedziała, że tak będą smakować, wrócilibyśmy do We love Italy. W Mestre niedaleko noclegu jedliśmy słabą pizzę na wynos za 4E, a następnego dnia ustawiliśmy się do oczekujących w kolejce na wejście do Da Michelle, znajdującej się niedaleko stacji kolejowej. Liczba oczekujących na stolik miejscowych to był dobry znak, warto było czekać! Knajpka do tanich nie należy (6E Margarita, Estate 10,5 E i Mediteranea 10E) Smak świetny soczysty, porcja nie do przejedzenia). Nie oszczędzają na skladnikach.
Kawa
Jako miłośniczka kawy kocham włoskie podejście do tematu! Ma być łatwo dostępna i tania,dlatego w Wenecji postawi was na nogi esspreso za 1E do 1.50 E. Iść na kawę w Wenecji, żaden problem, tylko znów jedna zasada - nie siadaj przy stoliku, bo za "posadzenie pupy na krzesełku" ceny niemiłosiernie poszybują w górę 😖. Kawę możesz wypić bez problemu na stojąco przy barze. Pamiętaj też, że nawet jeśli lubisz się raczyć pysznym cappuccino, to nie zamawiaj go w innych godzinach niż rano. Włosi piją je wyłącznie do śniadania, często zagryzając słodkim cornetto. Jeśli chodzi o lody, w Wenecji za 1 gałkę (gusto) zapłacimy od 1.70 do 2 E. Często opłaca się brać od razu 2 gałki za 3E. Smaki, no cóż różnie z tym bywa. Jeśli mogę coś doradzić, to kupujcie lody w lodziarni, a nie na stoisku z lodami. Jeśli widzicie kolejkę miejscowych, możecie założyć, że zjecie dobre lody, zwykle ta metoda się sprawdza. A jeśli jednak masz ochotę wydać sporą sumę i zaszaleć na zakupach, w Wenecji znajdziesz najnowsze kolekcje znanych projektantów mody.
Zobacz też pierwszy wpis z Wenecji oraz jak zwiedzać Wenecję
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz