sierpnia 07, 2019

Kolejne trzęsienie ziemi, alarm tsunami i dziewicza plaża



Inne miejsce, które bardzo chcieliśmy zobaczyć też jest związane z wodą - łaźnie królewskie Tirta Gangga (wstęp 30 tyś). O ile w pałacu nie było zbyt wielu turystów, tutaj jest ich bardzo dużo, ale miejsce przyciąga jak magnes, więc mówimy trudno i wbijamy się w tłum, którego w końcu częścią też się stajemy. 

 





 
Około południa właśnie tutaj odczuwamy kolejne wstrząsy. To znowu trzęsienie ziemi na Lomboku. Chwila strachu, tym razem tąpnięcie było krótkie, ale trudno utrzymać równowagę. Chwilę później słychać syreny alarmowe na wypadek tsunami. Taki system alarmowy funkcjonuje na Bali w nadmorskich miejscowościach. W razie zagrożenia tsunami syrena wyje przez 3 minuty - należy udać się na wyżej położony i bezpieczny teren. Chwilę po trzęsieniu wszystko wróciło do normalnego rytmu, ludzie robili zdjęcia, zwiedzali. Po kolejnej godzinie upewniliśmy się, że alarm tsunami był tylko na wszelki wypadek i nie ma zagrożenia, więc można było pojechać na plażę. 





 
Wszędzie czytaliśmy, że na Bali nie ma ładnych plaż, a jednak Virgin Beach okazała się bardzo ładna. Nie ma tam żadnych hoteli, zabudowań itp. Jest faktycznie dziewicza, choć znajdziemy tu sporo plażowych knajpek w luźnym stylu. Żeby się do niej dostać, trzeba dojechać samochodem do parkingu, a później zejść w dół klifu jakieś kilkaset metrów. Przy plaży knajpki serwują dania z ryb i owoców morza. 

Na koniec pojechaliśmy do wioski, która zachowała się jako typowa tradycyjna balijska wieś.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Pacynkowe Podróże , Blogger