stycznia 24, 2018

Francja: Gavarnie i największy wodospad we Francji



Wstajemy wcześnie rano i jedziemy do miejscowości Gavarnie, tam musimy na parkingu zostawić samochód i idziemy dalej pieszo przez mały przyjemny górski kurort, mijając całą masę sklepików z pamiątkami, piekarni, kawiarni i restauracji. Cirque de Gavarnie to ogromny lej polodowcowy, do którego spływa kilka wodospadów, które razem tworzą jedyny i niepowtarzalny widok.

 Idziemy najpierw przez wioskę, już tam widać największy z wodospadów, potem według znaków dalej, wzdłuż doliny rzeki Gave de Pau, która właśnie tutaj zaczyna swój bieg. Droga jest prosta i ubita, nie jest stromo, ale cały czas lekko w górę. 



Po jakimś czasie dochodzimy do hotelu Cirque de Gavarnie. Tam, jak prawie każdy turysta, robimy sobie postój, Olaf zajada lody w restauracji hotelu, a Maciek idzie dalej aż za tabliczkę, z ostrzeżeniem „Wejście na własne ryzyko, uwaga wysokie góry”.


 I choć faktycznie z daleka podejście pod sam wodospad wygląda niewinnie, jest strome i męczące. Ale widoki takie...









Ja z Olafem mamy dużo czasu, żeby nacieszyć się pięknym widokiem i szumem wody. Powrót w pełnym słońcu nie jest łatwy, ale zmęczeni i szczęśliwi chcemy sprawdzić, co zobaczymy w drugim, co do wielkości kotle polodowcowym Cirque de Troumouse. A tam niespodzianka – po dojechaniu samochodem do punktu poboru opłat za wjazd na górę, okazuje się, że jest już po godzinie 18, więc nikt od nas opłaty nie weźmie. Pani bileterka machnęła ręką, żeby jechać, szlaban otwarty, więc wjeżdżamy, a właściwie trzeba by uczciwie powiedzieć, wspinamy się na niskim biegu samochodem pod ogromną górę wąskimi serpentynami drogi D922. Na szczęście ruch mamy zerowy, bo jest już późno, ale i tak troszkę ściska w gardle przy kolejnych zakrętach. Na górze jest dość duży parking, a naszym oczom ukazuje się ogromna, przestrzeń i zielone połacie łąk, na których wypasają się krowy. Zostajemy tu prawie do wieczora i wracamy na noc do Pau. 





 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Pacynkowe Podróże , Blogger