Dzień
zaczynamy, jak zwykle od śniadania na balkonie, a później jedziemy
do Coral Bay. Nie idziemy jednak na plażę publiczną, tylko już
przebrani w stroje kąpielowe przeprawiamy się wodą przez skałki
na kolejna małą plażyczkę usytuowana między skałami. Wygląda
jak prywatna plaża, tym bardziej, że widać tam tylko kilka
rozłożonych ręczników. Jest to plaża dzika, ale niezwykle
piękna, mniej wieje od morza, co w przypadku posiadania własnego
parasola jest czymś pozytywnym. Woda super, choć zdecydowanie
cieplejsza była na plaży Lara.
Późnym popołudniem idziemy do
centrum Kato Pafos zobaczyć słynną bazylikę Panagia
Chrysopolitissa Basilica (największa bizantyjska bazylika na Cyprze
wybudowaną w IV wieku).
Bazylika nie ocalała, ale jej ruiny
podobnie jak zachowane mozaiki, robią duże wrażenie. Wstęp jest
nieodpłatny. Znajduje się tu również kolumna świętego Pawla, do
której miał być przywiązany i torturowany. Dalej idziemy w stronę
portu, ale zawracamy, żeby znaleźć jakąś miłą tawernę i
znajdujemy najstarszą tawernę w mieście.
Tradycyjna i przekazywana
z pokolenia na pokolenie restauracja rodzinna budzi nasze zaufanie,
do tego Olaf widzi przynajmniej 3 koty i od tej chwili ten lokal
staje się „kotkową restauracją”. Jest bardzo przyjemnie na
zewnątrz. Siedzimy przy stoliku, nad nami naturalny dach z
winorośli,
zamawiamy rybne meze – a co tam! Meze to tradycyjny
rodzaj potrawy na Cyprze. Polega na jedzeniu zestawu różnych
smakołyków po troszku. Można skosztować za jednym posiedzeniem
wielu potraw podawanych w małych porcjach na miseczkach, Kelnerzy
wciąż donoszą nam do stolika kolejne potrawy. Zaczynamy od chlebka
pita, do tego róże sosy, ziemniaczane pure z czosnkiem,
ośmiorniczka w cytrynie i oliwie (Olafowi bardzo smakowała), pasta
z ikry ryb, sałatka grecka, grillowane krewetki, smażone kalmary,
dwa rodzaje rybek i na koniec najsmaczniejsza rybka z grilla –
królewska dorada. Bardzo nam smakowała i najedliśmy się do syta.
Rachunek za jedzenie nie należy do małych, ale raz się żyje!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz