
Po
przylocie
musieliśmy trochę odpocząć. Po krótkiej drzemce poszliśmy na
spacer do Marina Bay. Nasz hotel Fragrance Crystal położony jest w
dzielnicy Geylang – można ją określić jako chińską dzielnicę,
wcale nie tak czystą i schludną, jak myślałam. Ta singapurska
słynna czystość i porządek, brak papierków na ulicy, faktycznie
jest, ale nie tu. Ta dzielnica nie różni się zbytnio od dzielnicy
chińskiej w Malezji, co nam oczywiście nie przeszkadza. Skoro jesteśmy w
dzielnicy chińskich jadłodajni, weszliśmy coś zjeść do jednej z nich.
Pomimo menu nie mieliśmy pojęcia co zamówić, chyba potwierdza się
opinia, że jeśli nie znasz się na chińskiej kuchni, bez przewodnika
kulinarnego może nie smakować ;) Nam, to co wybraliśmy, nie smakowało,
chyba, że kiepsko trafiliśmy. Zamówiliśmy zupę z baraniny
i gulasz z wieprzowiny, do tego chińskie pierożki z kapustą i
wieprzowiną, z jakiem i szczypiorkiem, i jeszcze z jakimś mięsnym
farszem, do tego miska ryżu na parze.

Na szczęście widok
singapurskich, kolonialnych ulic oraz wieżowców z Mariną na czele skutecznie
łagodził wszelkie niedogodności trawienne. Cóż mogę powiedzieć?
Taki widok zapiera dech w piersi. Wszystko dopieszczone, pięknie
podświetlone, atmosfera gorącego, parnego wieczora, połączona z
widokiem pokazu światła i dźwięku. Monumentalna wielkość hoteli
i wieżowców robią wrażenie w zasadzie trudne do opisania. Spacer
po Marinie wieczorową porą mogę śmiało polecić wszystkim. Nie
przeszkadzał nam nawet padający deszcz i gorące, tropikalne
powietrze.

Widzieliśmy, jak się później okazało, dwa
razy ten sam pokaz woda-światło-dźwięk. Od Strony Lwa (Merlion) z widokiem na słynny hotel w
kształcie łodzi - Marina Bay Sands. Drugi raz pod hotelem, po przeciwnej stronie zatoki.
Tam zobaczyliśmy ten pokaz, w takim wydaniu, jak trzeba - mocne dźwięki,
bańki mydlane, hologramy wyświetlane na mgiełce, lasery i czego tam
jeszcze nie było…W każdym razie tych pokazów jest kilka i można
je zobaczyć jednego wieczora z 2 stron zatoki.

W czasie spaceru wokół zatoki, w amfiteatrze obok gmachy opery, oglądaliśmy występy zespołów tradycyjnej chińskiej muzyki
instrumentalnej. Po drodze widzieliśmy pozostałości
ogromnych plandek i makiet ze smokami i innymi postaciami, które
jeszcze niedawno uczestniczyły w noworocznym korowodzie. Szkoda, że
nie trafiliśmy na taki. Rozmiar leżących makiet pozwalał
wyobrazić sobie to widowisko. Zmęczeni wczesną pobudką i pełni
wrażeń wróciliśmy do hotelu, żeby w końcu się wyspać.
Do Marina Bay najwygodniej dojechać
metrem (LRT) do stacji City Hall i po drodze do zatoki zobaczyć kolonialne: katedrę św. Andrzeja, Parliament, Art House.
Można też dojechać do stacji Bayfront mieszczącej się pod Marina Bay Sands.
Widoki z basenu Marina Bay Sands
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz