Wstajemy
wcześnie, by promem samochodowym (co jest oczywiście dodatkową
atrakcją dla Olafa) przeprawić się na drugi brzeg Renu. Jedziemy
do miasteczka Rüdesheim,
parkujemy
auto i idziemy do wyciągu gondolowego kupić bilety na „Romatyczną
Wycieczkę” Oznacza to, że w
ramach jednego biletu najpierw jedziemy z Rüdesheim gondolką na
górę, w stronę pomnika Niederwald, potem spacerem po lesie
dochodzimy do stacji wyciągu krzesełkowego. Wyciągiem krzesełkowym
zjeżdżamy
na dół, tam idziemy na
przystań, gdzie wsiadamy na
statek, który nas wiezie do zamku
Rheinstein,
zwiedzamy zamek w cenie
biletu i z powrotem statkiem
płyniemy do
Rüdesheim. Brzmi nieźle
prawda? Trzeba tylko wiedzieć o kilku rzeczach:
1.
Całość może nam zająć ok 6 – 7 godzin, więc warto mieć na
wycieczkę cały dzień i się nie spieszyć.
2.
Wyruszyć wyciągiem gondolowym należy nie później niż o 12:30,
ponieważ o 14:15 odpływa statek z Assmannshausen
(przystań
nr
2) do
zamku. Jest to jedyny rejs dziennie.
Z
zamku musimy wrócić na statek, który odpływa o 16:15, a
ok 17:20 jesteśmy z powrotem w Rüdesheim.
3.
Wszystkie wyciągi, rejsy statkiem i wstęp do zamku mamy na jednym
bilecie. Za osobę dorosłą płacimy 16 E, za dziecko (5 – 13 lat)
8 E. Warto, bo tylko sam bilet wstępu na zamek normalnie kosztuje
8,5 E.
My
byliśmy na miejscu przed 12:30, chociaż okazało się, że dojście
do kolejnego wyciągu krzesełkowego, wprawdzie zajmuje 45 minut, ale
raczej bez odbijania w różne punkty widokowe – a jest ich na
górze wiele! Trochę więc ścigaliśmy się z czasem, bo człowiek
tu się zapatrzy na widok, tu strzeli fotę, a czas ucieka. Byłoby
zdecydowanie lepiej, mieć jeszcze więcej czasu na spokojne
przejście trasą u góry, tym
bardziej, że Niederwald Monument i widoki ze szczytu aż się
proszą, by na chwilę się tutaj zatrzymać. A jeśli ktoś nie ma
tyle czasu, można wjechać na górę gondolką i zjechać tą samą
drogą za 8E – też warto! Już sam przejazd nad winnicami to
niebywała przyjemność. Pobyt na górze i spacer zajął nam
zdecydowanie więcej niż 45 minut, dlatego przy zjeździe wyciągiem
krzesełkowym zrobiło się trochę nerwowo. Wyciąg ten jest bardzo
powolny, być może z powodu przepięknych widoków, jakie można
podziwiać - szczególnie popołudniową porą.
A my tak jechaliśmy,
spoglądając na zegarek i licząc minuty do odpłynięcia statku. Z
wyciągu do przystani idzie spacerem
jeszcze
jakieś 10 minut,
które my, już spóźnieni, przebiegliśmy nie wiem, jak
nam się to udało.
Rafał stwierdził,
że Niemcy to punktualny naród i nie ma bata, żeby poczekali, na
pewno nie zdążymy na statek. O dziwo, poczekali. Mało tego, za
nami dobiegli kolejni i kolejni turyści, których
widzieliśmy na wyciągu krzesełkowym, tak
więc statek
wyruszył
z małym opóźnieniem, a nas nie ominęła kolejna atrakcja – rejs
po Renie i zwiedzanie uroczego zamku.
Teraz wiem,
gdzie romantyczni poeci mogli szukać natchnienia do swoich powieści
gotyckich –
takie
miejsca, choć dzisiaj zadbane i przygotowane z myślą o turystach,
nadal pozwalają na chwilę „odlecieć” komuś, kto w głębi
duszy jest niepoprawnym romantykiem i potrafi uruchomić wyobraźnię.
Burg
Rheinstein jest
własnością rodziny Hecher, a
korzenie tego zamku sięgają XIII wieku. W XVII i XVIII wieku zamek
popadł
w ruinę i został odbudowany w XIX wieku. Do 1975 roku był
własnością rodu Hohenzollernów, ale w 1975 roku kupił go śpiewak
operowy Herman Hecher.
Na powrotny rejs statkiem już nikt
się spóźnił, bo czasu na dokładne zwiedzanie zamku w zupełności
wystarcza. W drodze powrotnej zamówiliśmy w statkowej restauracji
sznycla
z frytkami, który okazał się największym schabowym, jakiego do
tej pory widzieliśmy.
Niestety, smakiem nie mógł
dorównać pysznym domowym daniom przygotowywanym dla nas przez
Beatę.
Na
nocleg wybraliśmy kolejny camping, ale już w dolinie Mozeli i
okolicach zamku Elz, do którego wyjechaliśmy późnym popołudniem.
Sama droga wzdłuż rzeki Ren
jest bardzo atrakcyjna, mijamy
kolejne zamki na wzgórzach, miasteczka i wioski, wklejone w
krajobraz pagórkowatych winnic. W końcu mijamy legendarną skałę
Loreley – miejsce ukrycia skarbu Nibelungów i jedziemy dalej.
Wieczorem rozbijamy namiot na dość małym polu campingowym,
którego główną zaletą jest bliskość zamku.
te miasteczka nad Renem sa swietne :)
OdpowiedzUsuńNiedługo dodamy ciąg dalszy, jeszcze bardziej malownicze miasteczka nad Mozelą. Zapraszamy do lektury :)
OdpowiedzUsuń