czerwca 03, 2010

Rzym

Czerwcowy weekend planowaliśmy spędzić w Wenecji, ale Wizzair zmienił rozkład lotów i okazało się, że możemy wybrać dowolny inny lot do Włoch w interesującym nas terminie i bez żadnych dopłat. Szybka analiza rozkładu lotów na długi weekend i stało się jasne, że mamy trochę szczęścia w nieszczęściu, bo okazało się, że możemy lecieć do Rzymu.


3 czerwca ok. 8 byliśmy już w stolicy Włoch. Na nocleg wybraliśmy camping Roma, który ma kilka zalet i kilka wad, ale z pewnością jest czysty, bezpieczny i umiarkowanie tani.

Pierwszy dzień jak zwykle najbardziej męczący, pobudka o 3 rano, więc plany uczestniczenia w uroczystości Bożego Ciała w Rzymie legły w gruzach. Za to mimo deszczowej pogody udało się nam zobaczyć: Piazza del Poppolo (i śliczny widok z tarasu widokowego), ulicę Mickiewicza, Schody Hiszpańskie, Piazza di Spagna i Via dei Condotti, Fontannę di Trevi, Piazza Colonna, świątynię Hadriana. Dotarliśmy też do miejsca, gdzie na ławce siedział Pinokio. Odwiedziliśmy Panteon, w którym akurat złapała nas burza i oglądaliśmy, jak przez 9 metrowy otwór w kopule do środka świątyni wpada deszcz, odbijając się od pięknej marmurowej posadzki.
Obok Panteonu jest Bazylika Santa Maria Sopra Minerva z pięknym gotyckim wnętrzem i niesamowitym niebieskim i złotym sklepieniem krzyżowym. Potem poszliśmy na Piazza Navona. Znajduje się tam Fontanna czterech rzek i kościół św. Agnieszki, a sam plac jest bardzo uroczy, pełen artystów. Potem rozpadało się na dobre, pora też była późna, więc wróciliśmy na camping.
Mamy namiot 3 osobowy, więc ciekawe, czy nam kogoś dokwaterują. W namiocie zastajemy nowego lokatora Tima z Australii, który jest już 4 miesiące w podróży (z zadziwiająco małym plecakim). Tim do Rzymu przyleciał właśnie z Polski i pytany o wrażenia opowiedział nam o powodzi i strasznym deszczu w Warszawie i Krakowie, więc szkoda, że tak mu się Polska będzie kojarzyć. Zapamiętamy też co nam powiedział: „Wam to dobrze, że możecie wyjechać na weekend” .




















Kolejnego dnia rano ze stacji metra Cipro idziemy wzdłuż murów Watykanu i oglądamy niezwykle długą kolejkę do Muzeum Watykańskiego. O tej legendarnej kolejce czytaliśmy, ale co innego zobaczyć to na własne oczy. Pełni podziwu dla wytrwałych kolejkowiczów idziemy dalej. Naszym oczom ukazuje się następny kolejkowy szok – wejście do Bazyliki Św. Piotra. Tak, chcieliśmy tam bardzo wejść, ale chętnych, już oczekujących w długiej kolejce w pełnym słońcu, było zdecydowanie zbyt wielu i czekanie kilka godzin na wejście skutecznie nas zniechęciło. Jednak nawet tylko z zewnątrz Bazylika, Plac i kolumnady robią niesamowite wrażenie. Wczoraj pogoda nam nie dopisała, dzisiaj jest rewelacyjna, dlatego idziemy zobaczyć jeszcze raz Schody Hiszpańskie i Fontannę di Trevi, a potem Koloseum, Forum Romanum, Ołtarz Ojczyzny na Piazza Venezia (warto wejść "na sam szczyt" dla wspaniałego widoku), Kapitol, Teatr Marcelo, synagoga, wyspa na Tybrze, Usta prawdy, weszliśmy na wzgórze Awentynu, gdzie jest piękna panorama z placyku obok kościoła św. Sabiny i ogród w którym na drzewach rosną pachnące pomarańcze. Z tarasu roztacza się śliczny widok. Warto iść dalej w górę aż do Placu Maltańskiego, gdzie znajduje się, mało znany sekret zwiedzania Rzymu – dziurka od klucza w drzwiach zakonu.
W każdym razie, w to rzadko odwiedzane przez masowych turystów miejsce podjeżdżali głównie Rzymianie ze swoimi kobietami, by im zaimponować. Panie podchodziły do drzwi, zaglądały przez dziurkę i mówiły mniej więcej to, co my, czyli: „WOW!, ah!”, bo gdy spojrzymy, nasze oko zobaczy… (?) ....













































 

Dzisiaj dzień także zaczynamy od Placu Św. Piotra (kolejka niezmiennie długa), potem idziemy do Zamku Św. Anioła i przepięknym mostem dalej w kierunku starych i wąskich uliczek. Tam podziwiamy malownicze zakątki, wąskie uliczki, skwerki, siedemnastowieczne kamienice i place i dochodzimy do Piazza Navona. Następnie kierujemy się do Campo di Fiori i dalej do Piazza Farnese, żeby podziwiać pałac Farnese i ciekawą karierę kochanki papieża Giulii Farnese, która zapewniła członkom swojego rodu dobrobyt na długie lata. Później wciągnęły nas uliczki dawnego getta, a następnie malownicza dzielnica Trastevere – tzw. Zatybrze gdzie jeszcze można obserwować życie codzienne mieszkańców Rzymu. Dawniej było to niegościnne miejsce zamieszkiwane głównie przez cudzoziemców, którzy wyrzucali śmieci i wylewali nieczystości prosto na wąskie brukowane uliczki. Znajdowały się też tam rzeźnie i garbarnie. Dziś jednak jest to dobrze zachowana najstarsza dzielnica Rzymu, z malowniczymi obrośniętymi bluszczem i jaśminem domkami, klimatycznymi restauracjami. Mało tam turystów, więcej mieszkańców Rzymu, którzy spacerują w leniwe sobotnie popołudnie. Właśnie ta pora dnia jest idealna do odwiedzenia tej dzielnicy (choć przewodniki polecają wieczór). Nam bardzo podobała się gra świateł o tej godzinie w piękny słoneczny dzień.
Naszą uwagę zwróciły szczególnie 2 kościoły. Kościół z XII w. z przepiękną złotą mozaiką, który jest najstarszym kościołem pod wezwaniem Matki Boskiej i znajduje się w sercu Zatybrza na Piazza di Santa Maria In Trastevere i kościół latynoamerykański, gdzie znajdują się lalki przedstawiające czarnego Jezusa i Matkę Boską w różnych postaciach jako patronkę wielu krajów Ameryki Łacińskiej. Jest już późne popołudnie i kolejny dzień zwiedzania daje się już mocno odczuć, a przed nami jeszcze atrakcja wieczoru – wzgórze Janikulskie z panoramą Rzymu i jego największych zabytków. Wspinamy się pod górę i naszym oczom ukazują się: Bazylika św. Piotra, Zamek Anioła, Panteon, Ołtarz Ojczyzny, Kościół przy Schodach Hiszpańskich i wiele innych kościołów, widać też Koloseum, choć trzeba się uważnie przyjrzeć. Widok jest tak ładny, że postanowiliśmy zostać tam do zmroku.
Około 21 schodzimy ze wzgórza i idziemy kolejny raz zobaczyć Bazylikę i Plac Św. Piotra – tym razem w nocy. Stad już tylko metrem na camping, pakowanie i spać, bo raniutko musimy dojechać na lotnisko, a pierwszy autobus jedzie o 5:30.





































Na lotnisko dojechaliśmy tak: z campingu autobusem 246 do stacji metra Cornelia, dalej metrem do stacji Termini i tam za stacją z Via Marsalam odjeżdża autobus Terravision pod samo lotnisko Ciampino.

Podsumowanie:
Rzym bardzo nam się podoba. Jest raczej drogim miastem, choć wiedząc to i owo, można nie wydawać niepotrzebnie pieniędzy. Wystarczy dobrze się do takiego wyjazdu przygotować i pogrzebać w Internecie (sam przewodnik nie wystarczy). Znając kilka faktów zawsze łatwiej, i tak, np.:
1) Wodę mineralną kupić tylko raz (mała buteleczka) i napełniać ją czyściutką i całkowicie zdatną do picia wodą, która jest dostępna z publicznych wodopojów na ulicach. Tak robią wszyscy mieszkańcy Rzymu – wystarczy ich podpatrzyć, albo to wiedzieć. A jak tego nie wiecie to kicha, za małą wodę na mieście każą płacić 1 Euro!
2) Zamiast ciągle kasować nowe bilety, kupić sobie bilet 1 dniowy lub 3 dniowy na autobusy, tramwaje i metro. Koszt to 16,50 Euro na 3 dni. Jak ktoś chce zwiedzać, to warto też pomyśleć o tzw. Roma pass (przejazdy + zwiedzanie 2 dowolnych obiektów w cenie + zniżki na kolejne obiekty)
3) Największe atrakcje i światowej sławy zabytki przyciągają tłumy turystów, więc nie ma się co łudzić, że w takich miejscach poczuje się magiczną atmosferę, ale są też ciche i równie piękne, choć mniej znane miejsca.
4) Zamawiając coś w restauracji lub kafejce „na siedząco”, zapłacimy więcej, to dlatego tylu miejscowych popija kawkę na stojąco. Rachunek za zamówienie też może zdziwić – zwykle doliczyć trzeba serwis ok. 10% i "widzimisię" kelnera. Pizza jest najtańsza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Pacynkowe Podróże , Blogger