Czerwcowy weekend planowaliśmy spędzić w Wenecji, ale Wizzair zmienił
rozkład lotów i okazało się, że możemy wybrać dowolny inny lot do Włoch w
interesującym nas terminie i bez żadnych dopłat. Szybka analiza
rozkładu lotów na długi weekend i stało się jasne, że mamy trochę
szczęścia w nieszczęściu, bo okazało się, że możemy lecieć do Rzymu.
3 czerwca
ok. 8 byliśmy już w stolicy Włoch. Na nocleg wybraliśmy camping Roma, który ma
kilka zalet i kilka wad, ale z pewnością jest czysty, bezpieczny i umiarkowanie tani.
Pierwszy dzień jak zwykle najbardziej męczący, pobudka o 3 rano, więc
plany uczestniczenia w uroczystości Bożego Ciała w Rzymie legły w
gruzach. Za to mimo deszczowej pogody udało się nam zobaczyć: Piazza del
Poppolo (i śliczny widok z tarasu widokowego), ulicę Mickiewicza,
Schody Hiszpańskie, Piazza di Spagna i Via dei Condotti, Fontannę di
Trevi, Piazza Colonna, świątynię Hadriana. Dotarliśmy też do miejsca,
gdzie na ławce siedział Pinokio. Odwiedziliśmy Panteon, w
którym akurat złapała nas burza i oglądaliśmy, jak przez 9 metrowy otwór
w kopule do środka świątyni wpada deszcz, odbijając się od pięknej
marmurowej posadzki.
Obok Panteonu jest Bazylika Santa Maria Sopra
Minerva z pięknym gotyckim wnętrzem i niesamowitym niebieskim i złotym
sklepieniem krzyżowym. Potem poszliśmy na Piazza Navona. Znajduje się
tam Fontanna czterech rzek i kościół św. Agnieszki, a sam plac jest
bardzo uroczy, pełen artystów. Potem rozpadało się na dobre, pora też
była późna, więc wróciliśmy na camping.
Mamy namiot 3 osobowy, więc
ciekawe, czy nam kogoś dokwaterują. W namiocie zastajemy nowego lokatora
Tima z Australii, który jest już 4 miesiące w podróży (z zadziwiająco
małym plecakim). Tim do Rzymu przyleciał właśnie z Polski i pytany o
wrażenia opowiedział nam o powodzi i strasznym deszczu w Warszawie i
Krakowie, więc szkoda, że tak mu się Polska będzie kojarzyć. Zapamiętamy
też co nam powiedział: „Wam to dobrze, że możecie wyjechać na weekend” .
Kolejnego dnia rano ze stacji metra Cipro idziemy wzdłuż murów Watykanu i oglądamy niezwykle
długą kolejkę do Muzeum Watykańskiego. O tej legendarnej kolejce
czytaliśmy, ale co innego zobaczyć to na własne oczy. Pełni podziwu
dla wytrwałych kolejkowiczów idziemy dalej. Naszym oczom ukazuje się
następny kolejkowy szok – wejście do Bazyliki Św. Piotra. Tak,
chcieliśmy tam bardzo wejść, ale chętnych, już oczekujących w długiej
kolejce w pełnym słońcu, było zdecydowanie zbyt wielu i czekanie kilka
godzin na wejście skutecznie nas zniechęciło. Jednak nawet tylko z
zewnątrz Bazylika, Plac i kolumnady robią niesamowite wrażenie. Wczoraj
pogoda nam nie dopisała, dzisiaj jest rewelacyjna, dlatego idziemy
zobaczyć jeszcze raz Schody Hiszpańskie i Fontannę di Trevi, a potem
Koloseum, Forum Romanum, Ołtarz Ojczyzny na Piazza Venezia (warto wejść "na sam szczyt"
dla wspaniałego widoku), Kapitol, Teatr Marcelo, synagoga, wyspa na
Tybrze, Usta prawdy, weszliśmy na wzgórze Awentynu, gdzie jest
piękna panorama z placyku obok kościoła św. Sabiny i ogród w którym na
drzewach rosną pachnące pomarańcze. Z tarasu roztacza się śliczny widok.
Warto iść dalej w górę aż do Placu Maltańskiego, gdzie znajduje się,
mało znany sekret zwiedzania Rzymu – dziurka od klucza w drzwiach
zakonu.
W każdym razie, w to rzadko odwiedzane przez masowych turystów
miejsce podjeżdżali głównie Rzymianie ze swoimi kobietami, by im
zaimponować. Panie podchodziły do drzwi, zaglądały przez dziurkę i
mówiły mniej więcej to, co my, czyli: „WOW!, ah!”, bo gdy spojrzymy, nasze oko zobaczy… (?) ....
Dzisiaj dzień także zaczynamy od Placu Św. Piotra (kolejka niezmiennie długa), potem
idziemy do Zamku Św. Anioła i przepięknym mostem dalej w kierunku
starych i wąskich uliczek. Tam podziwiamy malownicze zakątki, wąskie
uliczki, skwerki, siedemnastowieczne kamienice i place i dochodzimy do
Piazza Navona. Następnie kierujemy się do Campo di Fiori i dalej do
Piazza Farnese, żeby podziwiać pałac Farnese i ciekawą karierę kochanki
papieża Giulii Farnese, która zapewniła członkom swojego rodu dobrobyt
na długie lata. Później wciągnęły nas uliczki dawnego getta, a następnie
malownicza dzielnica Trastevere – tzw. Zatybrze gdzie jeszcze można
obserwować życie codzienne mieszkańców Rzymu. Dawniej było to
niegościnne miejsce zamieszkiwane głównie przez cudzoziemców, którzy
wyrzucali śmieci i wylewali nieczystości prosto na wąskie brukowane
uliczki. Znajdowały się też tam rzeźnie i garbarnie. Dziś jednak jest
to dobrze zachowana najstarsza dzielnica Rzymu, z malowniczymi
obrośniętymi bluszczem i jaśminem domkami, klimatycznymi restauracjami.
Mało tam turystów, więcej mieszkańców Rzymu, którzy spacerują w leniwe
sobotnie popołudnie. Właśnie ta pora dnia jest idealna do odwiedzenia
tej dzielnicy (choć przewodniki polecają wieczór). Nam bardzo podobała
się gra świateł o tej godzinie w piękny słoneczny dzień.
Naszą uwagę
zwróciły szczególnie 2 kościoły. Kościół z XII w. z przepiękną złotą
mozaiką, który jest najstarszym kościołem pod wezwaniem Matki Boskiej i
znajduje się w sercu Zatybrza na Piazza di Santa Maria In Trastevere i
kościół latynoamerykański, gdzie znajdują się lalki przedstawiające
czarnego Jezusa i Matkę Boską w różnych postaciach jako patronkę wielu
krajów Ameryki Łacińskiej. Jest już późne popołudnie i kolejny dzień
zwiedzania daje się już mocno odczuć, a przed nami jeszcze atrakcja
wieczoru – wzgórze Janikulskie z panoramą Rzymu i jego największych
zabytków. Wspinamy się pod górę i naszym oczom ukazują się: Bazylika św.
Piotra, Zamek Anioła, Panteon, Ołtarz Ojczyzny, Kościół przy Schodach
Hiszpańskich i wiele innych kościołów, widać też Koloseum, choć trzeba
się uważnie przyjrzeć. Widok jest tak ładny, że postanowiliśmy zostać
tam do zmroku.
Około 21 schodzimy ze wzgórza i idziemy kolejny raz
zobaczyć Bazylikę i Plac Św. Piotra – tym razem w nocy. Stad już tylko
metrem na camping, pakowanie i spać, bo raniutko musimy dojechać na
lotnisko, a pierwszy autobus jedzie o 5:30.
Na lotnisko dojechaliśmy tak: z campingu autobusem 246 do stacji metra
Cornelia, dalej metrem do stacji Termini i tam za stacją z Via Marsalam
odjeżdża autobus Terravision pod samo lotnisko Ciampino.
Podsumowanie:
Rzym
bardzo nam się podoba. Jest raczej drogim miastem, choć wiedząc to i
owo, można nie wydawać niepotrzebnie pieniędzy. Wystarczy dobrze się do
takiego wyjazdu przygotować i pogrzebać w Internecie (sam przewodnik nie
wystarczy). Znając kilka faktów zawsze łatwiej, i tak, np.:
1) Wodę
mineralną kupić tylko raz (mała buteleczka) i napełniać ją czyściutką i
całkowicie zdatną do picia wodą, która jest dostępna z publicznych
wodopojów na ulicach. Tak robią wszyscy mieszkańcy Rzymu – wystarczy ich
podpatrzyć, albo to wiedzieć. A jak tego nie wiecie to kicha, za małą
wodę na mieście każą płacić 1 Euro!
2) Zamiast ciągle kasować nowe
bilety, kupić sobie bilet 1 dniowy lub 3 dniowy na autobusy, tramwaje i
metro. Koszt to 16,50 Euro na 3 dni. Jak ktoś chce zwiedzać, to warto też
pomyśleć o tzw. Roma pass (przejazdy + zwiedzanie 2 dowolnych obiektów w
cenie + zniżki na kolejne obiekty)
3) Największe atrakcje i
światowej sławy zabytki przyciągają tłumy turystów, więc nie ma się co
łudzić, że w takich miejscach poczuje się magiczną atmosferę, ale są też
ciche i równie piękne, choć mniej znane miejsca.
4) Zamawiając coś w
restauracji lub kafejce „na siedząco”, zapłacimy więcej, to dlatego
tylu miejscowych popija kawkę na stojąco. Rachunek za zamówienie też
może zdziwić – zwykle doliczyć trzeba serwis ok. 10% i "widzimisię"
kelnera. Pizza jest najtańsza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz