Nocka na lotnisku nie należy do przyjemnych. Najpierw zamykają jedną część lotniska, z której trzeba się przenieść praktycznie pod drzwi z hali przylotów. Jest tam dosyć głośno i do tego ok. 4 rano wszystkich budzi klakson jeżdżącego wozu sprzątającego i trzeba się szybko zbierać z podłogi. Na lotnisku śpi wielu ludzi, bo nie ma sensu szukać noclegu w mieście, jeśli ma się lot o 6 rano.
Wpychanie się do kolejki, dyskusje z przedstawicielami linii, którzy tłumaczą 1 bagaż podręczny o wymiarach takich i takich i jeden bagaż do 15 kilo. Tymczasem, kobiety jako bagaż podręczy próbują przemycić 2 wielkie torby podróżne i walizy znacznie przekraczające dozwolony limit kg. Następuje ogólne rodzinne przepakowywanie dzieci, ciotek, kuzynów itd. i skuteczna blokada kolejki. Widzieliśmy już kilka akcji, jak pracownik lotniska nie pozwalał na nadbagaż, ale pracownicy tego lotniska w końcu się poddali. W rezultacie walizy podręczne nie mieściły się w lukach i nasze maleńkie plecaki wylądowały nam pod siedzeniami. Lot też był męką. Obsługa lotu krzyczała na pasażerów, którzy za nic mieli procedury bezpieczeństwa na pokładzie, wystraszone dzieci darły się niemiłosiernie,. Jednym słowem- latający cyrk!
W końcu dolecieliśmy. Taksówkarz chciał za kurs z lotniska na dworzec autobusowy 100 MAD za 3 osoby, więc się zgodziliśmy. Jechał z nami poznany na lotnisku Szwed, z którym dalej razem pojechaliśmy do cudnego miasteczka Chefchaouen. Spaliśmy w hotelu Mouritania polecanym przez przewodnik „Globtroter”. Hotelik przyjemny, choć cena podana w przewodniku 80 Mad już nieaktualna, płaciliśmy 120 MAD za dwójkę bez łazienki. Poznaliśmy tam parę sympatycznych Polaków.
Przepięknie <3
OdpowiedzUsuńTeż kochamy to miejsce... Podsyłam kilka zdjęć od nas :)
http://pelnapara.com/podroze/wioska-smerfow-haszyszu-i-drzwi-do-raju-czyli-chefchaouen-we-wszystkich-odcieniach-blekitu/