czerwca 12, 2021
Śląsk jest łady i ciekawy - przekonaj się i odwiedź Gliwice!
Co łączy mamuta,najwyższą drewnianą wieżę na świecie,wynalezienie pierwszej na świecie pasty do zębów, pomadki do ust i lastra, tropikalną roślinność, bogate wnętrza rezydencji przemysłowych magnatów, pyszne ormiańskie jedzenie, Zamek Piastowski i posąg Neptuna?
Wszystko to razem znajdziesz w Gliwicach.
Ten post dedykujemy Rafałowi i Beacie, którzy niedawno nas odwiedzili i chcieli pojechać do Gliwic. Gdyby nie oni, pewnie nadal nie odwiedzilibyśmy jednego z ładniejszych miast Górnego Śląska. Znamy piękne tereny w okolicy, jak np. Pławniowice, ale jeszcze nigdy miasto Gliwice samo w sobie nie było celem zwiedzania, a przecież tak często przejeżdżaliśmy tuż obok.
Lepiej późno niż wcale - po tylu latach mieszkania na Śląsku w końcu zobaczyliśmy to urocze miasto, mające ciekawą i długą historię, śliczne zadbane kamienice, rynek, zielone parki, zadbane skwery, ciekawe muzea i słynną palmiarnię.
Wieczorem powstał plan na sobotę w Gliwicach. Sobota jest do tego wręcz idealna, bo nie płacimy za parkingi ( płatne od pon. do pt.) i wszystkie wejścia do muzeów są darmowe. wyjątkiem jest palmiarnia, ale to nie muzeum.
Parkujemy auto obok parku Chopina oraz palmiarni i idziemy w stronę rynku. Droga zajeła ok 10 min. piechotą. Naszą uwagę zwracają przepiękne i odrestaurowane kamienice przy ulicy Zwycięstwa oraz te znajdujące się na gliwickim rynku. W jednej z takich kamienic wychowywał się Oscar Troplowitz wynalazca kremu NIVEA, pasty do zębów, szminki i plastrów samoprzylepnych. Był nie tylko farmaceutą, ale też wynalazcą i przedsiębiorcą.
Gliwickie muzea są otwarte stosunkowo krótko od 11 do 16:30 -17, więc na początku idziemy zwiedzić Willę Caro, która prezentuje wnętrza rezydencji bogatego potentata przemysłowego Oscara Caro. W muzeum oglądamy wnętrza domu, kolekcje najwyższej jakości porcelany, szkła artystycznego i przedmiotów użytkowych, jest też wystawa obrazów Młodej Polski. Willa Caro bardzo nam się spodobała.
Na rynku podziwialiśmy piękne kamienice z charakterystycznymi podcieniami, centralnie usytuowany ratusz i posąg Neptuna - symbol połączenia Gliwic z morzem dzięki kanałowi.
Potem idziemy do Zamku Piastowskiego - najstarszej budowli w Gliwicach. Wystawa obejmuje znaleziska archeologiczne z okolic, w tym odnaleziony szkielet mamuta! Są też eksponaty nawiązujące do historii miasta i codziennego życia jego mieszkańców. Znajdziemy też makietę miasta, która pokazuje, jak wyglądały Gliwice w XVII w. Szkoda, że z murów obronnych otaczających miasto zachowały się tylko fragmenty. Widać je w Zamku Piastowskim, a niektóre późniejsze kamienice wykorzystały fragmenty murów jako część ścian i są na nich jakby nadbudowane.
Po zwiedzaniu muzeów idziemy do Palmiarni. Bilet kosztuje 10 zł. Dwupoziomowy pawilon podzielony na strefy robi wrażenie i bardzo przyjemnie spędzamy tam czas, tym bardziej, że na zewnątrz właśnie zaczyna padać. Oglądamy cześć z roślinnością użytkową, bananowce, daktylowe, drzewka laurowe, kakaowe, krzaczki bawełny i wiele innych. Dalej przechodzimy do części tropikalnej - to prawdziwy tropikalny las, a następnie do pawilonu historycznego skrywającego olbrzymie egzemplarze palm, drzew, paproci i pnączy. Za nim jest cześć z sukulentami, a na końcu wchodzimy do akwarium. W kilku dużych zbiornikach mamy ryby z polskich rzek, akwarium z rybami azjatyckimi, akwarium z Amazonki i kolejne z jeziora Tanganika. Dobrze jest przejść całość palmiarni najpierw dołem, wejść do akwarium, potem przy kaktusach wejść na górę, by wracać po pomostach widokowych.
Po kilku godzinach spacerowania zgłodnieliśmy i podjechaliśmy (parkujemy obok sądu i aresztu śledczego) do restauracji Ormiańskiej, na temat której dobre opinie w Internecie okazały się jak najbardziej trafne. Sam fakt, że mieliśmy szczęście dostać wolny stolik, świadczy o tym, że knajpka ma się dobrze, a ludzie tłumnie ja odwiedzają. Wszystkie stoliki były już zarezerwowane, ale nasz miał być zajęty dopiero za 1,5 godz. więc po krótkiej rozmowie z kelnerem siedzieliśmy w klimatycznej knajpce, całkowicie zapominając, że jesteśmy w Gliwicach. Smaki i zapachy, wystrój i muzyka przeniosły nas gdzieś na Kaukaz. A pijąc ormiańską kawę z odrobiną chili, podaną w tygielku, wróciły wspomnienia o cudownym Sarajewie i Mostarze. Wszystko co zamówiliśmy bardzo nam smakowało. Dużym zaskoczeniem na plus, jest to, że np gazowana woda za 4 zł lub Sprite za niewiele więcej są podawane w dużych szklankach, takich jak robi IKEA, a nie, jak się zwykle zdarza, w mini buteleczkach po 200ml.
Po smacznej kolacji, mimo lejącego deszczu, pojechaliśmy jeszcze zobaczyć największą drewnianą wieżę na świecie - wieżę gliwickiej radiostacji nazywanej czasem śląską Wieżą Eiffla. Historia wieży jest związana z wybuchem II wojny światowej. Kto jeszcze nic nie wie o "prowokacji gliwickiej" i sfingowanym ataku na tę wieżę, niech koniecznie nadrobi zaległości.
Afryka
(10)
Anglia
(4)
Azja
(37)
Bali
(9)
Bałkany
(18)
Bośnia i Hercegowina
(5)
Cypr
(15)
Czarnogóra
(9)
Czechy
(4)
Egipt
(2)
Europa
(171)
Francja
(18)
Grecja
(15)
Hiszpania
(18)
Holandia
(2)
Indonezja
(12)
Litwa
(4)
Majorka
(7)
Malezja
(9)
Malezja-Tajlandia-Singapur
(15)
Maroko
(7)
Niemcy
(21)
Norwegia
(1)
Podróże których nie było
(1)
Polska
(20)
Singapur
(7)
Szwajcaria Saksońska
(7)
Szwecja
(1)
Słowacja
(1)
Tajlandia
(13)
Teneryfa
(10)
Tunezja
(1)
Wielka Brytania
(4)
Wyspy Kanaryjskie
(10)
Węgry
(11)
Włochy
(22)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz