sierpnia 29, 2018

Bałkańska przygoda - z Czarnogóry do Mostaru


Z Ulcinij do granicy droga zajęła nam 4 godziny, a na samej granicy czekaliśmy 40 minut, bo były przed nami tylko 4 samochody. W Mostarze mamy być planowo o 17, ale jeszcze nie wiemy, co się wydarzy po drodze…
Po drodze, 40 km przed Mostarem, trafiamy na korek. Na górskiej drodze jest kolizja 2 wielkich ciężarówek, policja jest już na miejscu i mówi, że nie ma szans na przejazd przez najbliższe 4-5 godzin, a droga w obu kierunkach jest zablokowana, bo ciężarówki musi z drogi usunąć jakiś ciężki sprzęt. Szukamy więc innej drogi, która oczywiście będzie prowadzić po rzadko uczęszczanych górskich serpentynach, ale wyjścia nie ma. Trzeba się wrócić i kolejne 50 minut w plecy. Za to droga okazała się bardzo malownicza, zastała na też burza z piorunami na górskich przełęczach. Olaf bał się, że trafi nas piorun. Jechaliśmy na wysokości ok 1100 m.n.p.m.  Do Mostaru zamiast na 17 dojeżdżamy na 19.
Dojechaliśmy tu wykończeni, ale od razu idziemy na miasto. Jest pięknie!. Nasz hostel leży tuż za centrum, 50 metrów od starówki po stronie muzułmańskiej. Minusem jest parkowanie. Nasz hostel jest tuż przy muzułmańskim cmentarzu i minarecie. W Mostarze nie czujemy, że jesteśmy w Europie! 




Przebaczyć na zawsze, ale nigdy nie zapomnieć...











Kolejny wpis z tej podróży


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Pacynkowe Podróże , Blogger