Z Ulcinij do granicy droga zajęła
nam 4 godziny, a na samej granicy czekaliśmy 40 minut, bo były
przed nami tylko 4 samochody. W Mostarze mamy być planowo o 17, ale
jeszcze nie wiemy, co się wydarzy po drodze…
Po drodze, 40 km przed Mostarem,
trafiamy na korek. Na górskiej drodze jest kolizja 2 wielkich
ciężarówek, policja jest już na miejscu i mówi, że nie ma
szans na przejazd przez najbliższe 4-5 godzin, a droga w obu
kierunkach jest zablokowana, bo ciężarówki musi z drogi usunąć
jakiś ciężki sprzęt. Szukamy więc innej drogi, która oczywiście
będzie prowadzić po rzadko uczęszczanych górskich serpentynach,
ale wyjścia nie ma. Trzeba się wrócić i kolejne 50 minut w plecy.
Za to droga okazała się bardzo malownicza, zastała na też burza z
piorunami na górskich przełęczach. Olaf bał się, że trafi nas
piorun. Jechaliśmy na wysokości ok 1100 m.n.p.m. Do Mostaru zamiast
na 17 dojeżdżamy na 19.
Dojechaliśmy tu wykończeni, ale od
razu idziemy na miasto. Jest pięknie!. Nasz hostel leży tuż za
centrum, 50 metrów od starówki po stronie muzułmańskiej. Minusem
jest parkowanie. Nasz hostel jest tuż przy muzułmańskim cmentarzu
i minarecie. W Mostarze nie czujemy, że
jesteśmy w Europie!
Przebaczyć na zawsze, ale nigdy nie zapomnieć...
Kolejny wpis z tej podróży
Przebaczyć na zawsze, ale nigdy nie zapomnieć...
Kolejny wpis z tej podróży
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz