stycznia 23, 2018

Francja: Morlaas i Simacourbe



   
Mamy oczywiście swoją listę miejsc, które na pewno chcemy zobaczyć, ale w okolicy Pau zdajemy się na wiedzę cioci. To ona staje się naszym przewodnikiem po małych, uroczych miejscowościach, o których wiedzą tylko wtajemniczeni. Poza tym Kristina jest miłośniczką podróżowania i zwiedzania, więc dokładnie wie, co nam polecić. Jedziemy razem do Morlaas. Oglądamy tam bardzo stary XII wieczny kościół ze zdobionym portykiem. Potem jedziemy do Simacourbe – znajduje się tam typowa i w całości zachowana szlachecka zabudowa z ostatnim w tym regionie oryginalnym gołębnikiem z XVI w. Spacerując po wiosce, przypadkowo trafiamy na rozgrywki pelote basque - gry charakterystycznej dla kraju Basków. W całym regionie niemal każde miasto i każda wioska, nawet najmniejsza, posiadają frontón, czyli specjalny kort przypominający trochę kort do squasha z tym, że ściana do uderzania ma charakterystyczny kształt. Zawodnicy rzucają piłką, która jest odbijana od ściany z prędkością nawet do 300 km/h za pomocą specjalnych rakiet z drewna. Olaf miał okazję potrzymać sobie zarówno piłkę jak i rakietę do gry.







Jest raczej pochmurno, a my jedziemy do Morlanne, gdzie miał się odbywać festyn. Chcemy zobaczyć typową starą francuską wioskę. W Morlanne oglądamy bardzo ładny zamek obrony wybudowany z inicjatywy Gaston Fébus’a, jak go nazwała ciocia, Billa Gates’a XVI wieku, który doskonale wiedział, jak robić pieniądze. Później zamek przechodził na własność do wielu znanych szlacheckich rodzin, aż w końcu popadł w ruinę i dopiero w 1969, pewien historyk Raymond Ritter wraz z żoną kupił ruiny zamku i zdecydował się go odnowić. Starano się zachować jego kształt z XVI w. W 1975, państwo Ritter przekazali zamek oraz całą kolekcję sztuki, meble i wyposażenie instytucji département of Pyrénées-Atlantiques z zastrzeżeniem, że można go będzie zwiedzać. Bilet wstępu kosztuje 5E. Wystawa pokazuje historię oraz pamiątki ostatnich właścicieli zamku. Zamek znajduje się na wzniesieniu, z którego roztacza się spektakularny widok.





Kiepską pogodę i odwołany z jej powodu festyn rekompensuje piękna zabudowa zabytkowej wioski. Choć całe jej przejście zajmuje może 30 minut, jest to miejsce bardzo urokliwe. Skręcamy w dróżkę za domem, bo drogowskaz wskazuje zejście do fontanny dwóch sióstr, gdzie dawnej kobiety z wioski robiły pranie. Po drodze przechodzimy też przez bambusowy. Olaf mówi „Wow! Dżungla!”, ciocia odpowiada, że bambus rośnie w wielu miejscach w tym regionie.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Pacynkowe Podróże , Blogger