
Nasze wyżywienie opierało
się na kilku konserwach mielonki turystycznej i zupkach chińskich, a nasze
dzienne porcje to:
śniadanie - 2 kromki okropnego chleba tostowego z 2 plasterkami mielonki, obiad – jedna zupka chińska na 2 osoby, kolacja – to samo, co na śniadanie. Jedliśmy też jeżyny, które rosły po drodze na plażę i zazdrościliśmy królikom w mini ZOO, dokarmianym przez dzieci smacznym razowym chlebem. Nie liczyliśmy też kilometrów w drodze po słodką wodę, której musiało starczyć na herbatę, zupkę chińska i toaletę ;) Ale było super! Wtedy się zaraziliśmy miłością do zwiedzania świata.
śniadanie - 2 kromki okropnego chleba tostowego z 2 plasterkami mielonki, obiad – jedna zupka chińska na 2 osoby, kolacja – to samo, co na śniadanie. Jedliśmy też jeżyny, które rosły po drodze na plażę i zazdrościliśmy królikom w mini ZOO, dokarmianym przez dzieci smacznym razowym chlebem. Nie liczyliśmy też kilometrów w drodze po słodką wodę, której musiało starczyć na herbatę, zupkę chińska i toaletę ;) Ale było super! Wtedy się zaraziliśmy miłością do zwiedzania świata.
Z Anką i Robem (każde z
nich kieruje własną ciężarówką) zabieramy się do miasteczka Winschoten
nieopodal Groningen, gdzie nasi kierowcy mieszkają.
Kierowcy odpoczywają, a
my pożyczonymi rowerami jeździmy po okolicy - trasy rowerowe są świetne, oglądamy
wiatraki.
Od Anki i Roba dostajemy instrukcję, jak dostać się do Amsterdamu pociągiem.
Kupujemy bilet trzykrotnego (dobowego) użytku do wykorzystania w ciągu 10 dni i jedziemy.
Od Anki i Roba dostajemy instrukcję, jak dostać się do Amsterdamu pociągiem.
Kupujemy bilet trzykrotnego (dobowego) użytku do wykorzystania w ciągu 10 dni i jedziemy.
Jesteśmy w Amsterdamie na
campingu, który ma dość dobry standard. Zwiedzamy piechotą i korzystając z
metra. Amsterdam jest piękny, szczególnie wieczorem, gdy spacerujemy wzdłuż
kanałów. Miasto ma niepowtarzalny klimat, a wokół rozbrzmiewają szepty z
rymowaną propozycją: ‘Cin cin cin marihuana amfetamin’. Co chwilę jesteśmy
zaczepiani na ulicy przez dilerów, ale przecież nie przyjechaliśmy tu, żeby
'robić zakupy'. Byliśmy też w dzielnicy czerwonych latarni - faktycznie kobiety
stoją za szybą jak żywe manekiny na wystawie sklepowej. Wywołało to u mnie
bardzo mieszane uczucia, ale taki urok tego miasta...

Chcemy przenocować na jakimś campingu nad morzem, ale ceny zwalają nas z nóg. Zmieniamy plany, wsiadamy w jakiś pociąg na północ i pytamy faceta w pociągu o jakiś camping nad morzem, gdzie będzie tanio. Pada na Den Helder.

Tak sobie tu mieszkamy.
Plaża jest zupełnie pusta o tej porze roku. Jest zbyt zimno na kąpiele, więc
mamy spokój. Jedyny problem polega na braku dostępu do wody, po którą chodzimy
codziennie plażą jakieś 2 km do fortu Kijkduin. W forcie nabieramy wodę do 2
plastykowych butelek i tą samą drogą znowu 2 km wracamy do namiotu. Warunki
mamy dość spartańskie, wcześnie robi się ciemno, więc kładziemy się w namiocie,
oglądając wojskowe statki pływające po morzu. W nocy jest cicho, słychać tylko
szum czarnego morza i wiatr, widać światło latarni morskiej i robi się przez to
troszkę mroczny klimat. Za to rano budzimy się, a dookoła namiotu odciśnięte na
piasku ślady ciekawskich mew i innych żyjątek.

W końcu przyszedł czas na powrót. Przy pierwszej kontroli biletów w drodze do Groningen okazało się, że nieświadomi jedziemy na gapę, bo nasz bilet stracił ważność o 4 rano, tzn. był ważny od północy do 4 rano, bo od 4 do 4 liczy się doba pociągowa w Holandii. Konduktor powiedział, że mamy nieważny bilet i musimy kupić sobie nowy, tylko, że my już dawno byliśmy bez kasy i nie mieliśmy za co tego biletu kupić, więc pan okazał się bardzo miły, napisał coś na naszym nieważnym bilecie, powiedział, żeby na następnej stacji wysiąść i iść z tym biletem do kasy. Jak powiedział, tak zrobiliśmy. Nie wiemy, co tam napisał, ale w kasie dostaliśmy nowy bilet o wartości 00,00 guldenów i co najlepsze, przy następnej kontroli nikt tego darmowego biletu nie zakwestionował.
Rob i Anka odbierają
nas z dworca, jemy (po tygodniu odżywiania się mielonką z puszki)
najsmaczniejszą lasagne w naszym życiu. Wieczorem wyjeżdżamy do Polski.
W trakcie naszego wyjazdu gazety rozpisują się o wypadku księżnej Diany, również w tym czasie rozgrywa się akcja "Amelii" Jean-Pierre Jeunet.
W trakcie naszego wyjazdu gazety rozpisują się o wypadku księżnej Diany, również w tym czasie rozgrywa się akcja "Amelii" Jean-Pierre Jeunet.
I takie podróże lubimy, świetna relacja, super zdjęcia i życzę więcej takich wyjazdów :D
OdpowiedzUsuńDzięki:)
UsuńSporo zdjęć i fajna relacja - z tym brakiem kasy najlepsza historia. Na https://beneluks.pl/ czytałam o atrakcjach w Amsterdamie i mamy zamiar się tam wybrać. Póki co zwiedziliśmy tylko Belgię.
OdpowiedzUsuń