sierpnia 07, 2019

Singapur

Singapur








Zobacz pierwszy wpis z tej wyprawy

Zobacz też, jak było na Bali

Wulkan Agung był spokojny i wylecimy z Bali planowo. Baliśmy się trochę, że z jego powodu znowu może zostać, zamknięte lotnisko i nie dotrzemy do Singapuru na lot powrotny. Na szczęście nie musieliśmy uruchamiać planu B. Dwa dni w Singapurze przed nami.
Singapur najpiękniej prezentuje się nocą. Podjechaliśmy metrem do Mariny i spacerowaliśmy aż do 23! Widzieliśmy pokaz światła i dźwięku, potem poszliśmy zobaczyć podświetlone Gardens by the Bay i super drzewa. 












Słynny hotel Marina Bay Sands z basenem infinity na dachu! Tu niestety nie nocowaliśmy ;)


 Następnego dnia to samo tylko za dnia, plus spacer na wysokości między super drzewami. Singapur, choć jest najgorętszy i najwilgotniejszy, jest super, Olaf zachwycony, chyba lubi duże miasta. Po zwiedzaniu Indonezji brak śmieci i porządek aż „kłuje” w oczy :)








sierpnia 07, 2019

Kuta na Bali

Kuta na Bali


W czasie naszego pobytu na wyspie poznaliśmy małżeństwo z Polski, z którymi miło gawędziliśmy podczas wieczornych obiadokolacji w jednym z tanich warungów na wyspie. Maja ogromną wiedzę o Indonezji. Jak się okazało to Małgorzata Jarmułowicz i Zygmunt Leśniak, podróżnicy, autorzy artykułów o Indonezji, znawcy kultury tego kraju, wielokrotni zdobywcy nagrody Kolosy! Wracaliśmy razem z nimi z wyspy do Sanur, wymieniliśmy adresy z nadzieją, że może się jeszcze spotkamy i mamy zaproszenie do Gdańska 😉. A póki co, oni jadą do Ubud, a my do Kuty. 
 

Chcemy sprawdzić, czy taki diabeł straszny...


Kuta jest najbardziej znanym na Bali kurortem, ukochanym przez surferów i ludzi, którzy szukają rozrywki oraz znienawidzona przez wielu turystów poszukujących bez skutku lazurowej plaży z folderu biura podróży, które ich tu wysłało. Plaża w Kucie ma kolor ciemnobrązowy, więc taki sam kolor ma woda. W dzień wygląda jak Mielno pomnożone razy 5 z jeszcze większymi korkami, a wieczorem to takie mini Las Vegas. Neony tu i tam, wielkie restauracje z muzyką na żywo, np. country (czego się nie robi dla turystów). Bardzo drogie resorty i hotele, ogromne centra handlowe, markowe butiki, dyskoteki, kluby i czego dusza zapragnie. Wszystko jest kwestią grubego portfela.



 Ale czego by nie mówić, zachód słońca na plaży w Kucie nam się podobał i miło spędziliśmy tu dzień oraz wieczór. Mało tego, to była plaża, która Olafowi najbardziej przypadła do gustu.



sierpnia 07, 2019

Nusa Lembongan

Nusa Lembongan
Zobacz też, jak było na wyspie Bali!
 
No i jesteśmy na wyspie Nusa Lembongan 😁 Pożegnaliśmy naszych miłych gospodarzy Kenari Homestay z Ubud, którzy ostatniego dnia obdarowali nas ciasteczkami z zielonej słodkiej fasoli, wodą i zapiekanymi bananami z mąką zawiniętymi w liście bananowca.


Naszym domem jest teraz mały resort przy plaży Mashroom. Mamy swój drewniany domek w egzotycznym ogrodzie i położony zaledwie kilka minut spacerem od plaży. 

 Łazienka pod gołym niebem


Teraz tylko odpoczywamy, ale najpierw Maciek sprawdził drogę ewakuacji na wypadek tsunami. Już wiemy, gdzie uciekać i że zdążymy tam w 15 minut. W domku mamy przygotowany jeden plecak do zabrania w razie alarmu.

Na zdjęciach widać nasz resort, jest piękny, ale gdy wychodzimy za bramy, Bali odkrywa swoją drugą twarz – śmieci! W resortach każdy dba o swoje, jest czysto, wszystko ładne i zadbane, ale na tyłach restauracji i ośrodków leżą sterty śmieci i kiepsko to wygląda. Wiedzieliśmy o tym jeszcze przed podróżą, ale mimo wszystko ten widok smuci i szokuje, do tego w nocy się je pali.


Na wyspie Lembongan zamierzaliśmy spędzić tylko 4 dni, żeby się nie zanudzić plażowaniem 😉, a tu proszę, jest tyle do odkrycia: nasza plaża Mushroom, Sandy Beach, Dream Beach, Devil's tears.






 Każda z nich jest piękna i na żadnej nie radzimy pływać bez doskonałych umiejętności! Piękny ocean zachęca, żeby wskoczyć na głębokie fale, ale są one niebezpieczne. Przy Łzach diabła są nawet tablice z ostrzeżeniami, że można zostać zmytym i wciągniętym przez falę. Klify zwane łzami diabła robią niesamowite wrażenie. Obserwujemy, jak ogromną moc mają masy wody oceanu napierające na urwisko. Widowisko to jest ciekawe nie tylko dlatego, że wielkie fale roztrzaskują się o skały, ale najlepsze jest chwilę później z wnętrza skał pod ciśnieniem pryska woda w postaci mgiełki, tak jakby ktoś ją nagle wypluwał z hukiem. Nic dziwnego, że to miejsce ma właśnie taką demoniczną nazwę. A najlepsze jest to, że do każdego z tych miejsce dochodzimy spacerkiem przez wyspę.

stacja paliw :)

Niebiańska plaża zwana prze Olafa „Morderczą plażą”






Od naszego domku prowadzi sekretna droga do plaży zwanej Secret Beach. Ta plaża zazwyczaj dostępna jest dla wszystkich podczas odpływu, bo można przejść po skałkach i martwej rafie na piaszczysty brzeg, który w czasie przypływu jest całkowicie niedostępny. Będąc w naszym domku, wielokrotnie obserwujemy, jak turyści podjeżdżają na skuterach wyraźnie poszukując drogi na Secret Beach, ale po rozeznaniu terenu, rezygnują i zawracają. Ścieżka jest ukryta, ale Maciek znalazł dojście! I właśnie w czasie przypływu, gdy plaża wydaje się odcięta od świata była duża szansa, że będziemy na niej sami! Około godziny 10 byliśmy na plaży, sami! Zrobiła nas duże wrażenie, ale fale okazały się zbyt silne, żeby zaryzykować pływanie. Maciek został dość mocno skaleczony przez wielki kamień, który kotłował się w fali uderzającej o brzeg, a chwilę później nasze buty porwała z piasku ogromna i silna fala. Dodam, że buty były na samym końcu plaży! Ratując nasze obuwie, wyrzucone po chwili na brzeg w innym miejscu, naciągnęłam mięsień i tak kuśtykałam, żeby odzyskać but Olafa. Nasza Secret Beach okazała się bardzo niełaskawa, więc po prostu podziwialiśmy piękno, siłę i ogromną moc natury z brzegu. Potem przyszli miejscowi i tak sprytnie przeskoczyli kotłujące się falę, że dali radę chwilę popływać. 

Na Bali przyroda powinna być pisana przez duże „P”. Po raz pierwszy w życiu tak mocno odczuwamy to, co dla mieszkańców zawsze było oczywiste – siłę natury, nieujarzmionej przyrody wobec której człowiek staje bezradny i otwiera oczy ze zdumienia. Nawet tak banalna rzecz jak kąpiel w oceanie uzależniona a jest od pływów. Są godziny, gdy jest to niemożliwe albo z powodu zbyt wysokich fal, albo wody nie ma, jakby wyparowała! 


Zostawiamy piękną, niebezpieczną i dziką Secret Beach i idziemy do kolejnej plaży zwanej tamaryndową. Fale są zdecydowanie słabsze, więc wskakujemy do lazurowej wody. 



Na tej plaży obserwujemy desanty ( na prawdę wygląda to jak desant piechoty morskiej na ląd 😂) turystów z Chin, którzy wykupili jednodniową wycieczkę z Bali. Są oni transportowani z Bali łodzią, która dobija do takiej wielkiej stacji przesiadkowej, tam podpływają kolejne łodzie z platformą, po której suchą nogą można zejść na plażę. Na tej wyspie nie ma czegoś takiego jak pomost, z łódki wskakujemy wprost do wody. Na szczęście zorganizowane grupy po dopłynięciu idą jeść, więc mamy na plaży bardzo dużo przestrzeni. Idziemy jednak dalej wzdłuż klifu, wysoko nad brzegiem i trafiamy na kolejną plażę zwana kokosową.

 Tak jest w czasie przypływu
To samo miejsce w czasie odpływu

sierpnia 07, 2019

Skrawek raju - Nusa Ceningan – na piechotę też się da z wyspy na wyspę ;)

Skrawek raju -  Nusa Ceningan – na piechotę też się da z wyspy na wyspę ;)
Piękne plaże widzieliśmy też na Krecie - zobacz

Obok wyspy Lembongan znajduje się mniejsza wyspa Nusa Ceningan. Można się na nią dostać przez zawieszony między wyspami żółty most, teraz odnowiony, ale dwa lata temu most się zawalił. 8 osób zginęło, 40 osób było rannych. Wszystko wydarzyło się w czasie religijnego święta, kiedy na moście panował wzmożony ruch mieszkańców z obu wysp. Most jest bardzo wąski i nie przejezdny dla samochodów, dlatego na Ceningan można zobaczyć tylko skutery.





 Czytaliśmy, że warto na tej wyspie zobaczyć farmy alg. Z opisów wynika, że jeszcze 4 lata temu wielu mieszkańców zajmowało się uprawą alg, widzieliśmy zdjęcia tych farm i chcieliśmy to zobaczyć na własne oczy. Okazuje się, że wystarczą 4 lata, żeby po algach zostały tylko nieliczne ślady. Wyspa się zmienia, mieszkańcy chcą zarabiać więcej i porzucają tradycyjne zajęcia, bo o wiele więcej można zarobić na turystyce. Budują się kolejne pensjonaty, kwatery, resorty i spa. Widzimy, co się dzieje, bo poruszamy się po wyspach pieszo, bocznymi drogami, a tam ciągle mijamy jakiś plac budowy, a tuż za nim potworny śmietnik! Za dwa lata wyspy będą już całkiem inne, może ładniejsze, może bardziej zadbane, a może podzielą los wybrzeża Bali. W każdym razie tu i teraz, jest jak jest. Miała to być alternatywa dla mega skomercjalizowanych Sanur, Kuty i Nusy Dua. Czujemy, że odkrywamy skrawek raju, choć jeszcze nie zepsuty do końca przez turystykę masową. Ceningan bardzo się nam spodobała, więc zatrzymaliśmy się na dłużej w knajpce nad brzegiem oceanu, który mienił się kilkoma odcieniami błękitu. Po godzinie 14 cała woda, której kolory tak nas urzekły zniknęła wraz z odpływem. Zobaczyliśmy wyłaniające się dno oraz pozostałości po uprawie alg. Wracając do domu, szliśmy oczywiście piechotą i natknęliśmy się na ceremonię pogrzebową. W pogrzebie uczestniczyli mieszkańcy prawie całej wsi. Przygotowywano bambusowy stos i platformę. Trumna w postaci czarnego byka, świadczy o przynależności zmarłego do wyższej kasty. Pogrzebu nie oglądaliśmy, bo wcześniej, wracając z innej wycieczki, byliśmy świadkami widoku palących się zwłok i widok ten nie należał do przyjemnych.
Na koniec poszliśmy znów na Dream Beach, która po odpływie wygląda mniej atrakcyjnie, za to można zamówić soczek i popływać w bezkresnym basenie.


Żegnamy się z Lembongan i o 11 płyniemy na Bali do Sanur, a potem jedziemy do Kuty. W czasie naszego pobytu na wyspie nazbieraliśmy trochę muszelek i koralowców wyrzuconych na brzeg. Teraz trzeba się z nimi pożegnać i dopilnować, żeby żaden kawałeczek nie został w plecaku lub kieszeni, bo na lotnisku byłyby kłopoty.

Jeśli lubisz rajskie plaże, zobacz, jak było w Tajlandii na Koh Lipe!



Copyright © Pacynkowe Podróże , Blogger