lutego 16, 2013

Koh Lipe i 5 wysp


Koh RawiWybraliśmy się na wycieczkę organizowaną przez lokalne biuro. Właściwie wszystkie wycieczki mają podobne programy. Za 55 zł opłynęliśmy 5 wysepek, przy tych mniejszych było snurkowanie (sprzęt w cenie), przy dwóch większych wyspach plażowaliśmy około 2 godzin.
Można też mieć longtaila na wyłączność i tzw prywatną wycieczkę i być, tam gdzie się chce i jak długo się chce, cena na naszą trójkę byłaby taka sama, ale nie jest wówczas nic wliczone, ani sprzęt, ani napoje i jedzenie. Wybraliśmy więc opcję wycieczki w grupie, co oznaczało jedynie tyle, że na naszej łódce było jeszcze tylko kilka innych osób.

Koh AdangKoralowce prezentowały się bardzo ładnie, natomiast jeśli chodzi o rybki, to niestety nie to samo, co w Morzu Czerwonym. Tomek wcześniej nigdy nie snurkował, więc bardzo mu się podobało. Wyspy i wysepki Parku Narodowego widać już z Koh Lipe. Właśnie na tych wysepkach mamy plaże dzikie i piękne, a tuż za plażą jest prawdziwa dżungla. Uwielbiamy słuchać jej odgłosów.

Koh RawiMożna się przejść w głąb wyspy, ale z Olafem i wózkiem nie bardzo nam się chciało, do tego na każdej z wysp był jednak ograniczony czas pobytu, więc nie było sensu zapuszczać się gdzieś dalej. Na jednej z wysepek była jednak dość szeroka ścieżka, więc poszliśmy kawałek nią w głąb i doszliśmy do skał, w których biegały dopiero co urodzone szczeniaki. Te skałki z licznymi dziurami i jaskiniami, to pewnie był ich dom. Po jakimś czasie pokazała się ich mama, więc nie chcieliśmy nadużywać jej zaufania i odeszliśmy w kierunku plaży. Tam zjedliśmy posiłek - ryż z owocami morza, owoce i woda, serwowane wprost z łodzi (standard na wycieczkach w Tajlandii). Idąc dalej plażą, doszliśmy do wejścia przy parku narodowym, tam też było już znacznie więcej ludzi, którzy podobnie jak my, wybrali się tu na wycieczkę łodziami.

Koh RawiDzięki Olafowi zostaliśmy zaproszeni przez tajską rodzinę do wspólnych zdjęć, pogawędki. Pogadaliśmy, poczęstowano nas owocami. Pożegnaliśmy się serdecznie i popłynęliśmy dalej. Plaża na Koh Adang, na której się zatrzymaliśmy, to mini La Digue na Seszelach. Przez całą wycieczkę Olaf dzielnie znosił turkotanie silnika longtaila, ale w drodze powrotnej zrobił się już zmęczony i marudny (nas też już męczył turkot silnika). Wyskoczyliśmy z tego powodu przy najbliższej plaży na Koh Lipe i dalej już do domku poszliśmy pieszo, żeby trochę odpocząć.

Koh AdangKoh Adang





Koh Rawi



Koh Rawi

Koh Adang














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Pacynkowe Podróże , Blogger